Wymowny w swojej treści protest został zorganizowany w piątkowy ranek przed gmachem Sądu Rodzinnego w Gnieźnie. Dotyczył on sprawy ograniczania opieki rodzicielskiej mężczyznom i sprawy pana Grzegorza, która została tu skierowana.
Ta kwestia wciąż słabo wybija się w ogólnopolskich mediach, ale ruch działający przeciwko zjawisku alienacji rodzicielskiej stanowi mimo wszystko silne środowisko. Dotyczy on ograniczania opieki sprawowanej przez ojców nad dziećmi – to właśnie było przedmiotem piątkowego protestu, poprzedzającego postępowanie w sprawie pana Grzegorza.
– Jest to ogromna dyskryminacja mężczyzn, nie tylko pana Grzegorza, ale znam wiele przypadków, że to mężczyźni są dyskryminowani – przyznaje Natalia Trojanowicz, społeczny rzecznik praw dziecka i dalej dodaje: – Nawet najgorsza matka, ta z wyrokami, recydywistka, sprawuje w pełni władzę rodzicielską, a ojciec nie może spędzić z dzieckiem nawet 15 minut czy odebrać ze szkoły, gdzie ma na to prawomocne postanowienie sądu. Tych przypadków znam bardzo dużo, a z racji iż zawodowo zajmuję się dziećmi i jestem z nimi związana emocjonalnie, ich dobro jest dla mnie najważniejsze i nie będę się biernie przyglądać, tylko uczestniczyć w manifestacjach i rozprawach.
Sprawa pana Grzegorza nie jest odosobniona i toczy się już siedem lat, a w grę wchodzi przede wszystkim ograniczanie widzenia z dzieckiem przez matkę, z czym polskie sądownictwo w ogóle sobie nie radzi. Dowodem jest to, że sprawa została skierowana do Gniezna z Poznania, ponieważ tam nie potrafiono jej rozstrzygnąć.
– Wszystko zaczęło się przed 7 laty, kiedy moja córka miała 4 lata. Ponieważ matka od początku utrudniała mi kontakt z córką, w 2016 roku złożyłem normalnie sprawę o uregulowanie kontaktów. Sprawa trwała 2,5 roku. W jej trakcie kontakty zostały zabezpieczone tak, że co 2 tygodnie miałem z córką 2-3 dni. Pierwszy rok to działało, choć wówczas zdarzały się już problemy w kontaktach – przyznaje pan Grzegorz, który musiał do córki mieszkającej w Poznaniu dojeżdżać z Warszawy. Wszystko zmieniło się na grosze wiosną 2020 roku: – Ponieważ poznański sąd kompletnie nie poradził sobie z tym, że matka od początku pandemii odcięła dziecko ode mnie tj. zamykała drzwi, wyłączała telefony, a ja przyjeżdżałem 300 kilometrów i nikogo nie było. Policja tylko pouczała, że oni nic nie mogą i że mam skierować wnioski do sądu – opowiada ojciec dziecka. W sumie skierował 60 takich wniosków o brak kontaktów, na które matka ciągle znajdywała pretekst: – Biegli w trakcie rozpraw wielokrotnie wydali opinię, że kompetencje matki i ojca są na tym samym poziomie, a matka jest apodyktyczna i ogranicza kontakty, a jej wadą jest kontrolowanie przebiegu każdego spotkania córki z ojcem – dodaje, wskazując iż obecnie córka wkracza w wiek nastoletni i jest już mocno zmanipulowana przez matkę. Pan Grzegorz ostatni opiekował się swoją córką, mimo prawomocnych decyzji sądu, w lutym 2020 roku. Dwa lata temu, za namalowanie na chodniku (za pomocą kredy w spreju) serca z imieniem córki, został ukarany przez poznański sąd – po odwołaniu został uniewinniony.
W trakcie protestu przed Sądem Rodzinnym przy ul. Franciszkańskiej przybliżono sprawę pana Grzegorza oraz ogólnie problem alienacji rodzicielskiej. Na godzinę 9 była wyznaczona rozprawa w powyższej kwestii, dlatego całość zakończyła się przed tym czasem. Na miejscu obecnych było także kilku policjantów.
Marcin Prętki, organizator protestu przyznał: – Prawo powinno być równe dla wszystkich, tak jak jest w Konstytucji. Uważam, że to jest jakiś świecki zwyczaj, bo polskie prawo opiera się na ustawie z 1964 roku i ono nie ma zmian. Opieka naprzemienna nie została wprowadzona tak jak w takich krajach, jak Niemcy, Belgia czy Holandia, gdzie dziecko nie staje się celowym „narzędziem” do walki, tak jak to wygląda u nas w kraju. U nas jest tak, że ten, kto porwie, wygrywa wszystko – to jest absurd polskiego sądownictwa.
W związku z dbałością o poziom komentarzy prowadzona jest ich moderacja. Wpisy mogące naruszać czyjeś dobra osobiste lub podstawowe zasady netykiety (np. pisanie WIELKIMI LITERAMI), nie będą publikowane. Wszelkie uwagi do redakcji należy kierować w formie mailowej. Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.
Mam 2 synów i będę walczył o ich przyszłość. Jak nic się nie zmieni w mentalności sądów to i oni będą mogli mieć ten sam problem w przyszłości. Albo wygra zdrowy rozsądek albo patologia i dyskryminacja. Musimy próbować i walczyć i nam się to uda. Nie tolerujmy tego terroryzmu. Trzeba działać. Trzeba to zmienić dla naszych dzieci.. Pozdrawiam
Takiego lekceważenia, a nawet eskalowania problemu przez sędzie w imieniu RP udające bezradność, jest bardzo dużo. Jeden z wyrazistszych przykładów ukazany jest w reportażu: „Smutna historia z Żuromina” Zbigniewa Stonogi (dostępny na youtube)
To samo dzieje się w całym kraju. W moim przypadku Sąd Okręgowy w Warszawie 5 lat pracował aby znaleźć sposób aby mnie odizolować od dzieci. I w końcu udało się a dzieci wróciły siłą pod opiekę matki, która zgodnie z dowodami i opinią OZSS stosowała przemoc fizyczyną i psychiczną wobec dzieci. Ja tymczasem zostałem pozbawiony władzy rodzicielskiej w zabezpieczeniu oraz otrzymałem zakaz kontaktów, abym matce dzieci w stosowaniu przemocy nie przeszkadzał.
Ciekawe czy alimenty płacą na czas …
Pani wypowiedź mówi wszystko o Pani ….
No właśnie po to zabierają dzieci. Dla pieniędzy
W Zielonej Górze sąd rodzinny jest tak samo nie przystosowany. Tylko matka jest świętością. Doświadczyłem tego na sobie. Sprawa to była jakaś farsa. Sędzia E. B. była stronnicza na dwóch odbytych sprawach,nie interesowały jej moje argumenty i opierała się na kłamstwach byłej żony, do tego na przerwie była żona ustalała na korytarzu sądowym wersje zeznań po odbytej części sprawy i przesłuchaniu części świadków.Po poinformowaniu sędzi o fakcie ustalania zeznań przez stronę przeciwną, wzruszyła tylko ramionami. Wykazałem, że matka manipuluje dziećmi, wskazując na dowody, co też przewodnicząca sądu zlekceważyła. Sąd rodzinny w Zielonej Górze także popiera alienację na korzyść matki
.
Przykre to że każdy z mężczyzn może być na miejscu tego pana jeżeli trafi na zawziętą, mściwą partnerkę/żonę itp.
Partnerki, żony są instruowanie przez żyjące z tego procederu adwokatki rozwodowe, potrafiące latami prowadzić ciągnące się sprawy sądowe. Sędziowie mają też rodziny w prokuraturze, jako kuratorzy, radcowie prawni.
To jest biznes. A to co widzimy na tym proteście to tylko czubek góry lodowej.