Kontynuując podróż po szlaku nieistniejących świątyń ma terenie Gniezna, drugim wartym wspomnienia jest kościół św. Ducha. Podobnie jak w przypadku św. Mikołaja, także i ten obiekt zniknął z mapy miasta w XIX wieku. Niecały wiek później o jego losie przypomniano sobie podczas niemałego skandalu.
Minęły już dwa wieki od momentu, jak mury tej świątyni zostały bezpowrotnie rozebrane po wielu wiekach służenia wiernym Wójtostwa. Ta osada, mająca charakter miasteczka z własnymi prawami oraz ratuszem, została ostatecznie włączona do Gniezna na początku XIX.
Charakter Wójtostwa, będącego przez setki lat osobną miejscowością obok miasta w murach, był typowo wiejski. Według mapy Kirschensteina z 1787 roku domy były tu luźno rozrzucone, posiadały obszerne ogrody, a jedyna zwarta zabudowa znajdowała się w dzielnicy żydowskiej. Ta ostatnia zlokalizowana była w rejonie skrzyżowania dzisiejszych ulic Dąbrówki i Mieszka I, ciągnąc się w stronę obecnej ul. Chrobrego. Było to około 45 domów, zamieszkałych przez gnieźnian wyznania mojżeszowego. Tu także znajdowała się synagoga.
Można powiedzieć, że życie codzienne Wójtostwa toczyło się w trójkącie trzech kościołów – św. Michała Archanioła na Wzgórzu Zbarskim, św. Mikołaja (jego historię poznaliśmy wcześniej) oraz właśnie św. Ducha. Ten ostatni stał w bezpośrednim sąsiedztwie zabudowań należących do Żydów. Gdyby dziś przyszło nam dokładnie zlokalizować ten fyrtel, to byłby to nieregularna działka położona pomiędzy współczesną ul. Dąbrówki, Grzybowo i Krzywe Koło.
Dokładnej metryki kościoła św. Ducha nie znamy. Przypuszczać należy, że świątynia powstała jeszcze w XIII wieku, gdzieś w okresie lokacji Gniezna. Eliza Grzelakowa w opracowaniu dot. etymologii nazw terenowych na terenie miasta, dotarła do wzmianki o S. Spiritus pochodzącej z 1227 roku, a więc jeszcze przed otrzymaniem praw miejskich. Niemniej, dokładnych losów świątyni zasadniczo nie znamy do XVII wieku, gdyż dokument fundacyjny miał spłonąć.
Kiedy w 1613 roku miał miejsce największy w historii Gniezna pożar, który strawił miasto wraz z przedmieściami, kościół św. Ducha również uległ zniszczeniu. Dlatego też nie jest znany w pełni jego kształt sprzed tej daty, aczkolwiek zachowała się informacja z 1608 roku o jego ogólnym wyglądzie. W tym to czasie miała miejsce wizytacja archidiakona Wincentego de Sevé, który odnotował:
Kościół jest konsekrowany, także trzy ołtarze, czyste i dobre, zakrystia z cegły, także podłoga, ale nierówna; drzwi zamykają oprócz w czasie nabożeństwa. Dzwonnica jest z drzewa, w niej dwa dzwony, przy kościele cmentarz, na którym chowają ubogich, źle ogrodzony.
Co wiemy jednak poza tym opisem? Zasadniczo trudno tu mówić tylko i wyłącznie o kościele św. Ducha, (nigdy nie stanowił on osobnej parafii). Była to raczej forma kaplicy przy szpitalu św. Ducha, który działał w tym samym miejscu. Wydaje się jednak, że prawidłowym byłoby tu używanie określenia „przytułek”, gdyż służył on ubogim chorym. Tu mogli liczyć na opiekę i leczenie na miarę ówczesnej wiedzy medycznej. Budynek stał w pobliżu samej świątyni, ale nie był to zbyt wyszukany obiekt – raptem dla kilku pacjentów. Sąsiedztwo też było niczego sobie, bowiem jak wspomniano powyżej, wokół kościoła rozciągał się cmentarz. Dla ówczesnych nie było to jednak czymś ujmującym, bowiem miejsca grzebalne na ziemiach polskich przynajmniej do XVIII wieku lokalizowano tylko przy świątyniach.
W trakcie pożaru miasta, który miał miejsce 27 kwietnia 1613 roku (…) w szpitalu św. Ducha pięciu ubogich się spaliło, pomiędzy nimi Anna Korzeniewska, która niegdyś w Gnieźnie nikomu nie ustępowała w zamożności – odnotowano w księdze metrykalnej kościoła św. Trójcy. Pożar pochłonął również samą świątynię, która została w krótkim czasie odbudowana z cegły. I tu już możemy mówić o pewnych konkretnych informacjach.
Z początku XIX wieku zachowały się plany terenu wokół świątyni, na bazie których można określić jej wymiary. Erazm Scholtz i Marek Szczepaniak wyliczyli, że miała długość ponad 17 metrów i szerokość niespełna 9,5 metra. Można powiedzieć, że była ona mniej więcej tak duża, jak istniejący do dzisiaj kościół św. Jana (choć bez wieży). Dodatkowo od północy znajdowała się zakrystia.
Sam szpital funkcjonował na zasadzie ofiarności ludzkiej oraz z roli, pozyskiwanej z licznych pól podległych do tej instytucji. W stworzonej w 1787 roku mapie autorstwa mierniczego Kirschensteina zaznaczonych było przynajmniej 9 posesji, z których pozyskane fundusze szły na utrzymanie instytucji razem z kościołem. Dochody te jednak były i tak ograniczone, dlatego jeszcze w XVII wieku kościół i szpital zostały włączone w struktury parafii św. Trójcy. W ten sposób proboszcz tej ostatniej pełnił tę funkcję także dla kościoła św. Ducha. Taka sytuacja nie była dla świątyni korzystna z uwagi na spore wymagania finansowe, jakie to ze sobą niosło. Kościół zaczął powoli niszczeć, ale proces ten trwał długo – aż do początku XIX wieku.
W 1811 roku świątynia została zamieniona na magazyn słomy i prawdopodobnie była już zdekonsekrowana. W 1816 roku ks. Marcin Siemieński, administrator archidiecezji gnieźnieńskiej w piśmie do Magistratu stwierdzał:
Między domami żydowskimi w mieście Gnieźnie stoi kościółek mały murowany, lecz spustoszony, pod tytułem Świętego Ducha, Szpitalny zwany, składem słomy magazynowej zaprzątniony.
Dalej stwierdzał, że świątynia oraz jej „przywileje” w postaci m.in. gruntów zostaną na zawsze przyłączone do parafii św. Trójcy, a wraz z tym tam trafią także wszelkie precjoza.
Konsystorz Arcybiskupi tutejszy uprasza W. Miasta Dyrektora o zezwolenie Szlachetnego Magistratu jako Kollatora aby kościółek Świętego Ducha, jako już niepotrzebny, a przez swe spustoszenie ohydę Religij przynoszący, był zniesiony a materiały z niego na fundusz fabryki kościoła parafialnego Świętej Trójcy obrócone, a fundusz na zasilenie proboszcza tegoż kościoła parafialnego aby był oddany.
Decyzja ta została wprowadzona w życie dopiero cztery lata później. W międzyczasie miał miejsce kolejny duży pożar miasta – dokładnie 27 maja 1819 roku wybuchł on w sąsiedniej dzielnicy żydowskiej, ale szczęśliwie kościół św. Ducha pozostał nietknięty. Jego los był jednak przesądzony. Tym bardziej, że podczas odbudowy Gniezna, władze pruskie zdecydowały o regulacji siatki ulic oraz posesji. Świątynia w tych założeniach uchodziła za zbyteczną i przeszkadzającą w trwających porządkach urbanistycznych.
Jeszcze w lipcu 1819 roku ogłoszono licytację na sprzedaż gruntu wraz z kościołem z przeznaczeniem pod rozbiórkę. Świątynia była wówczas wówczas opisana jako „eksekrowana”. Sprzedaż najwyraźniej przebiegła pomyślnie, a nabywcą został Jakub Jasiński. Jeszcze w 1820 roku ponaglano go do wpłaty wylicytowanej kwoty, także najpewniej do 1821 roku budynek został ostatecznie rozebrany. Działalność przytułku przejął wkrótce szpital św. Jana pobudowany przy dzisiejszej ul. Jana Pawła II (obecnie budynek komendy policji).
A co z cmentarzem? Wszystko wskazuje na to, że został on zlikwidowany gdzieś na przełomie XVIII i XIX wieku. Na pochodzącym z 1818 roku planie (zamieszczony wyżej) nie widać żadnych informacji, by teren przy kościele posiadał miejsca grzebalne. Prawdopodobnie więc cmentarz został zniwelowany.
Jeszcze na początku lat 20. XIX wieku teren ten został podzielony geodezyjnie na równe działki od strony obecnej ul. Dąbrówki. Od ul. Krzywe Koło i Grzybowo układ ten jest już jednak bardzo nieregularny. W kolejnych latach na każdej z nieruchomości zaczęto wznosić murowane, większe lub mniejsze budynki mieszkalne.
Gdzieś w drugiej ćwierci XIX wieku grunt na rogu ul. Dąbrówki i Krzywe Koło nabył K. Wnukowski. Tu też wzniesiony został dom, który przez kilkadziesiąt lat służył jako hotel – opisywany w publikacjach jako „Hotel Wnukowskiego”. Pod koniec XIX wieku nieruchomość zakupił niejaki Franz Milbrandt, który zdecydował się rozebrać budynek i postawić kilkupiętrowa kamienicę. Prace przy budowie ruszyły wiosną 1897 roku. Kilka tygodni później doszło do skandalu.
Większego barbarzyństwa dopuścili się naszem zdaniem dwaj robotnicy katoliccy, zatrudnieni przy nowej budowie domu w miejscu rozebranego już hotelu Wnukowskich, gdzie stał dawniej kościół św. Ducha. Był tam dawniej cmentarz, dlatego też przy kopaniu fundamentów znaleziono znaczną liczbę kości, które robotnik Zdrankowski sprzedał handlarzowi żydowskiemu, zowiącemu się Salomon Schubert. Prawdopodobnie kości ludzkie zostaną pomieszane ze zwierzęcemi, aby je sprzedać do fabryk mąki kostnej, cukrowni itp. zakładów. Wiadomośc ta napełni zgroza mieszkańców naszego grodu. Spoczywają tam kości naszych pradziadów, a w każdym razie Polaków i katolików, a oto znaleźli się ludzie, którzy nie wzdrygają się popełniać strasznego barbarzyństwa. Dziwimy się robotnikom, że zamiast zawiadomić księdza proboszcza, woleli kości sprzedać może dlatego, aby mieć parę groszy na wódkę, ale dziwimy się także panu Schubertowi, że kupił te kości – pisał Dziennik Kujawski w numerze z 21 lipca 1897 roku. Gazeta ta przedrukowała notatkę, która ukazała się w gnieźnieńskim „Lechu”.
Oznaczało to, że cmentarz św. Ducha został zniwelowany, ale kości nagromadzone na przestrzeni kilku wieków pozostawiono, co było rzecz jasna zrozumiałą praktyką. Trzy dni po powyższym artykule, ta sama gazeta poinformowała, że podczas dalszych prac ziemnych udało się zebrać już pięć dużych trumien wypełnionych ludzkimi szczątkami. Wszystkie miały zostać przewiezione w uroczystej procesji na cmentarz św. Piotra. Tym samym też zapisano ostatni rozdział w historii kościoła i szpitala św. Ducha.
W związku z dbałością o poziom komentarzy prowadzona jest ich moderacja. Wpisy mogące naruszać czyjeś dobra osobiste lub podstawowe zasady netykiety (np. pisanie WIELKIMI LITERAMI), nie będą publikowane. Wszelkie uwagi do redakcji należy kierować w formie mailowej. Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.
Tak prawdę mówiąc prawie w każdym miejscu w centrum, a szczególnie przy byłych, a nawet obecnych kościołach chodzimy po grobach.