Po prawie pięciu latach od śmierci Piotra M., przed Sądem Rejonowym w Gnieźnie ponownie ruszyła rozprawa przeciwko byłym policjantom. Są oskarżeni o niedopełnienie obowiązków służbowych, wywiezienie mężczyzny poza miasto i pozostawienie go w ustronnym miejscu, gdzie ten zmarł.
Wraca sprawa funkcjonariuszy z komisariatu w Pobiedziskach, która miała swój początek w maju 2018 roku. Nieprawomocny wyrok w tej sprawie zapadł przed gnieźnieńskim sądem w czerwcu 2021 roku – Filip S. i Karolina F. zostali skazani na rok więzienia w zawieszeniu na 3 lata, a dodatkowo otrzymali zakazy wykonywania zawodu związanego z bezpieczeństwem.
Odwołanie rozpatrywał Sąd Okręgowy w Poznaniu, który uznał, iż opinia Sądu Rejonowego w Gnieźnie o tym, że policjanci nie pozbawili pokrzywdzonego wolności, była błędna. Dlatego przekazano sprawę do ponownego rozpatrzenia. Tym razem postawiono zarzuty o przekroczenie uprawnień przez funkcjonariusza publicznego, pozbawienie wolności oraz nieumyślne narażenie człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia.
Przypomnijmy, że zdarzenie miało miejsce 9 maja 2018 roku. Policjanci pełniący służbę w Pobiedziskach zostali wezwani do pijanego mężczyzny, leżącego na chodniku jednej z ulic w tej miejscowości. Był to Piotr M., który był im znany. Funkcjonariusze Filip S. (trzy lata służby) i Karolina F. (pół roku służby) wsadzili go do radiowozu, po czym wywieźli w rejon lasu nad Jeziorem Dobre koło Pobiedzisk i tam pozostawili. Dzień później znaleziono tam jego ciało.
We wtorek 28 marca br. ponownie ruszył proces. Po odczytaniu aktu oskarżenia Karolina F. przyznała się do popełnienia zarzucanych jej czynów. Nie chciała jednak składać zeznań raz jeszcze. Sędzia Hubert Kozłowski odczytał te, które zostały złożone po jej zatrzymaniu 5 lat temu. Podobnie zresztą było w przypadku Filipa S. Ten ostatni przyznał się jedynie w części do zarzutu dotyczącego Piotra M., natomiast nie do niedopełnienia czynności służbowych. Według zeznań Karoliny F. tego samego dnia miał on również nie wykonać nakazu doprowadzenia innego mężczyzny mimo, że wiedział, gdzie ów się znajduje. Ta kwestia jest również elementem rozprawy.
W trakcie procesu, na które składało się długie, bo zajmujące prawie 3 godziny odczytywanie zeznań przez sędziego, Karolina F. nadal podtrzymywała, iż Filip S. miał uderzyć pokrzywdzonego: – Z tego co pamiętam, to po uderzeniu Piotra M. przez Filipa S. poleciało trochę krwi z nosa. Nie pamiętam jednak, czy M. miał ślady krwi na twarzy czy rękach – mówiła w sądzie dopytywana o tę kwestię. W trakcie poprzedniego procesu Filip S. zaprzeczał, jakoby miał uderzyć mężczyznę i zeznawał, iż starał się go dobrze traktować.
We wtorek 28 marca br. Filip S. nie zeznawał i odpowiadał tylko na te pytania, na które musiał. Tłumaczył się złym stanem zdrowia i zdenerwowaniem, które mu doskwierało w związku z ponownym procesem, a także faktem, iż z tego powodu musiał zażyć tabletki. Obiecał jednak odnieść się do wszystkiego przy kolejnym terminie rozprawy.
Oskarżeni odpowiadają z wolnej stopy. Dalsza część postępowania odbędzie się w późniejszym terminie.
W związku z dbałością o poziom komentarzy prowadzona jest ich moderacja. Wpisy mogące naruszać czyjeś dobra osobiste lub podstawowe zasady netykiety (np. pisanie WIELKIMI LITERAMI), nie będą publikowane. Wszelkie uwagi do redakcji należy kierować w formie mailowej. Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.
Krymiał i tyle w temacie.
To by było zbyt łagodne i nie współmierne do popełnionych czynów.Jedyna kara to więzienie dożywocie bez możliwości ubiegania się o przed terminowe zwolnienie, dodatkowo oboje po 2,5 miliona złotych dla rodziny zadość uczynienie .Oraz oddanie do informacji publicznej danych pełnych imion i nazwisk.Ale takie wyroki to nie w tym kraju zwanym Bangladesz europy
Ty ale jesteś ograniczony xDDD I kto by ich utrzymywał? I z czego mieliby pozyskać te 2,5 miliona złotych?