Takie spotkania zawsze są pouczające. Mają przemawiać do młodych rozumów i dawać dowód na to, że głupim zachowaniem można napędzić sobie nie tylko kłopotów, ale także trafić do więzienia, bo przez przypadek odebrało się czyjeś życie.
Z uczniami III Liceum Ogólnokształcącego spotkali się Inspektorzy Transportu Drogowego oraz funkcjonariusz Straży Więziennej. Tematem było bezpieczeństwo na drodze. O ile w teorii można zmieścić wszystko, o tyle nigdy nie ma bardziej namacalnego dowodu, jak przykład z życia. Dlatego z wychowankami spotkał się także Mateusz. Mężczyzna od kilku lat przebywa w Zakładzie Karnym w Gębarzewie, gdzie odsiaduje wyrok 6 lat pozbawienia wolności za śmiertelne potrącenie. Teraz postanowił opowiedzieć licealistom o tym, jak zniszczył swoją młodość. Chce, by w ten sposób dać im do myślenia, bo może chociaż tak ocali czyjeś życie.
Do wyjścia z więzienia zostało mu pół roku. Samo zdarzenie miało miejsce w 2014 roku – w jego wyniku zginęła dziewczynka. W trakcie procesu odpowiadał z wolnej stopy. Karę zaczął odbywać w 2017 roku.
– Prowadziłem normalne życie, jako przeciętny chłopak. Chodziłem do pracy, dorabiałem się sam, nikt mi nie kupił samochodu, opłacałem też sam. To był jeden błąd w moim życiu. Zawsze zawracałem uwagę na te zasady ruchu drogowego, a tego wieczoru jechałem sobie samochodem i pewien młody chłopak podjeżdżał mi pod zderzak. I ja, także młody chłopak, pomyślałem – wdepnę sobie – opowiadał Mateusz, sprawca wypadku. Wtedy w terenie zabudowanym, na odcinku którym się poruszał w nocy, obowiązywało 60km/h. Na liczniku miał już wtedy 120 km/h – tyle to już wiadomo z późniejszych ekspertyz. – Jechałem przed siebie i w ułamku sekundy rowerzystka wyrosła przede mną. Gdyby nie blond włosy, to bym jej nie zauważył. To były ułamki sekund. Odbiłem, w głowie pomyślałem, że chyba udało się ominąć, ale wypadłem z drogi, uderzyłem w betonowy słup ogłoszeniowy, ogrodzenie, wysoki krawężnik. Samochód szedł jak pocisk i gdyby nie te ogrodzenia, to podejrzewam, że wpadłbym w kamienicę. Do tego dachowałem. Wszystko pamiętam od początku do momentu pierwszego dachowania. Po tym, jak straciłem przytomność, obudziłem się w pojeździe, pozabierałem wszystkie dokumenty, odpiąłem pasy, tak jakby nic mi się nie stało. Zobaczyłem pół metra od siebie mieszkańców kamienicy. Widziałem też ofiarę, której osoby postronne udzielały pomocy – w głowie tylko miałem, żeby oby przeżyła.
Tak się nie stało. Dziecko zginęło, a jeszcze na miejscu wypadku pojawili się rodzice. W pamięci nadal ma słowa o tym, że jest mordercą. – Znalazłem się w nieodpowiednim miejscu, nieodpowiednim czasie. Pewność siebie, brawura i to mnie zawiodło, a człowiek stracił życie – przyznaje. Nie ukrywa, że przed samym zdarzeniem miał wielu znajomych i przyjaciół. Kiedy doszło do wypadku, zostało ich tylko dwóch. Pomagali mu też bliscy. Sam przygotowywał się na to, że spędzi część życia w więzieniu.
– Żałuję tego. Nie cierpię tylko ja, tamta rodzina, całe społeczeństwo – w tym moja rodzina. Inni powiedzą – siedzi w więzieniu, wszystko ma. To nie jest tak. Nie mam żony, nie mam dzieci, więc jest trochę łatwiej, ale odbywając karę i mieć najbliższych to dopiero nie jest łatwo – nie ukrywa. W celi siedział już z różnymi osobami – z wyrokami 15 czy 25 lat pozbawienia wolności, ale nawet i dożywociem. – Żyjemy tak, jakbyśmy byli po prostu w domu. Możemy się nie lubić, ale musimy się tolerować.
Mateusz przyznaje, że spotyka się z różnymi reakcjami. Jedni go obwiniają, inni chcą porozmawiać. Sam rozumie, że gdyby stał po drugiej stronie, to też domagałby się najwyższej kary dla sprawcy takiego czynu. – To nie jest kara. Kara jest taka, że ja z tym będę żył do końca życia. Nigdy tego nie zapomnę i to, że to wam opowiadam, nie jest dla mnie łatwe. Gdzieś po długim czasie człowiek się po prostu uodparnia, ale nie, że nie myśli i jest mu obojętne – mówił. Wie, że takimi spotkaniami może wpłynąć na świadomość młodych osób, przekonać ich do rozsądku na drodze: – Zdobędziecie prawo jazdy, nie dawajcie się sprowokować innym użytkownikom ruchu, albo kolegom, którzy będą prowokować, że gdzieś tam podjadą: naduś mu, albo pojedź szybciej. To nie są dobre wybory. Skutki są tragiczne. Na drodze nie można myśleć tylko o sobie. Pomyślcie o całym otoczeniu, o swojej rodzinie. Oni wszyscy odbywają tę karę razem.
W związku z dbałością o poziom komentarzy prowadzona jest ich moderacja. Wpisy mogące naruszać czyjeś dobra osobiste lub podstawowe zasady netykiety (np. pisanie WIELKIMI LITERAMI), nie będą publikowane. Wszelkie uwagi do redakcji należy kierować w formie mailowej. Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.