Znajduje się na terenie Gniezna, ale mało kto miał okazję zobaczyć ją z bliska – teraz była ku temu okazja, ale zanim można było wejść do równie „tajemniczego ogrodu”, uczestnicy spotkania poznali historię gnieźnieńskich żydów.
Wszystko to w miejscu jak najbardziej ku temu stworzonym. Fyrtel położony pomiędzy ul. Chrobrego, Mieszka I, Warszawską i Rzeźnicką zajmuje około 2 hektary, na których wznosi się kilkanaście budynków mieszkalnych i użytkowych, zarówno z XIX, jak i XX wieku. Stary Ratusz, liczne kamienice, parkingi, Szkoła Muzyczna czy Akwarium, stanowią o historii tego miejsca, jednak wciąż nie w pełni opowiedzianej.
Z inicjatywy Muzeum Początków Państwa Polskiego w miniony czwartek 27 lipca była okazja do przypomnienia historii gnieźnieńskich żydów – ludności wyznania mojżeszowego, która przez lata stanowiła pewną część mieszkańców miasta (momentami nawet znaczną), a po której dziś praktycznie nie ma śladów. Poza zachowanymi budynkami czy trzema tablicami, przypominającymi o ważniejszych miejscach związanych z tą grupą wyznaniową.
Spotkanie rozpoczęło się od krótkiego akcentu artystycznego w wykonaniu Sary Powagi – koncertu muzyki klezmerskiej. Kto dysponował wyobraźnią, mógł dzięki temu występowi pełnemu nostalgicznych brzmień przenieść się w czasie tak daleko, jak tylko mógł – do lat 30. XX-ego, a może i XIX wieku lub jeszcze wcześniej. Potem przyszła pora na historię, do której wprowadził wszystkich Jarosław Mikołajczyk, pokazujący judaika przechowywane w Muzeum.
Początki gnieźnieńskiej gminy żydowskiej, sięgają najpewniej wczesnego średniowiecza, ale pierwsze wzmianki pochodzą z XV wieku. Na początku XVI wieku była to już znacząca grupa ludności, czego dowodem była wysokość podatku, złożonego z okazji koronacji króla Zygmunta I Starego. Wszyscy zamieszkiwali wówczas w rejonie dzisiejszej ul. Franciszkańskiej i Podgórnej. To miejsce, nieco na wyrost nazywane „dzielnicą żydowską”, wytrwało w tym miejscu do lat 60. XVII wieku, kiedy po potopie szwedzkim i na skutek protestów sąsiadującym z nimi zakonem klarysek, została przeniesiona poza mury miejskie. Dziś byłyby to okolice ul. Dąbrówki, Mieszka I i Chrobrego. W tym miejscu żydzi funkcjonowali do pożaru miasta z maja 1819 roku. W trakcie spotkania była okazja do opowiedzenia nie tylko o samej gminie, ale także o jej funkcjonowaniu – wewnętrznych sporach religijnych, funkcjonujących instytucjach, antysemityzmie gospodarczym czy ostatecznie kresu, jaki nastał jesienią 1939 roku. Wtedy to wszyscy żydzi z powiatu gnieźnieńskiego i ościennych zostali sprowadzeni przez Niemców do obozu przesiedleńczego w garbarni, po czym wysiedleni do Piotrkowa Trybunalskiego. Większość zginęła w czasie wojny, najpewniej w obozie zagłady w Chełmnie nad Nerem.
Tę historię gminy żydowskiej, w oparciu o stare zdjęcia, mapy i historie przybliżył regionalista Rafał Wichniewicz. Przy tej okazji była możliwość jeszcze poznania dziejów (choć niepełnych) samej fontanny i miejsca, gdzie odbywało się spotkanie. To opowieść o źródełku, które wybiło na posesji Filipa Flatowa (także żyda) w 1886 roku i które stało się asumptem do powołania uzdrowiska, które tak szybko, jak powstało, tak też nagle i po cichu zniknęło, być może za sprawą sąsiedzkiej zazdrości i… oszustwa. Jego historię opowiadaliśmy kiedyś w trzech częściach (zobacz także: Źródełko Fryderyka).
Całość spotkania zamknął główny, oczekiwany punkt programu – wejście do ogrodu, co byłoby niemożliwe bez zgody jego właściciela. Ta fontanna jest tajemnicą, bowiem nie ma jej planów, projektów, ale prawdopodobnie mogła powstać właśnie w krótkim okresie działalności uzdrowiska. Wodotrysk nie jest zbyt wyszukany w porównaniu do wielu znanych w kraju i na świecie, a jednak jest urokliwy. Być może dzieje się to ze względu na położenie fontanny, niedopowiedzianą historię, ale także formę odbiegającą stylowo od innych tego typu obiektów w Gnieźnie.
O tym, że było to wyjątkowo udane spotkanie świadczy fakt, że przybyła na nie i wysłuchała opowieści ponad setka osób. Dodatkowo pojawili się także przedstawiciele poznańskiej gminy żydowskiej, którzy dziękowali za zorganizowanie tego nieformalnego wieczoru pamięci. Wreszcie dowodem były głosy zachwytu oraz wiele telefonów skierowanych na fontannę, kiedy tylko można było ją obejrzeć z bliska. Oby kiedyś była możliwość czynić to częściej, bo w historii Gniezna naprawdę jest się czym chwalić.
W związku z dbałością o poziom komentarzy prowadzona jest ich moderacja. Wpisy mogące naruszać czyjeś dobra osobiste lub podstawowe zasady netykiety (np. pisanie WIELKIMI LITERAMI), nie będą publikowane. Wszelkie uwagi do redakcji należy kierować w formie mailowej. Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.