|  Rafał Wichniewicz  |  3 komentarze

Historia ciepła. Firma, której piece ogrzewały domy gnieźnian

Dwieście lat temu rozpoczęła w Gnieźnie działalność produkcyjna rodzina Knaacków. Jej wyroby znajdowały się niegdyś w domach wielu mieszkańców naszego miasta, zapewniając ciepło i nierzadko dodając estetyki pokojom i salonom.

Kilka miesięcy temu na zagranicznej aukcji pojawiła się fotografia, prezentująca grupę pozujących mężczyzn – kilku z nich stoi, a trzech siedzi. Dwóch młodzieńców po bokach trzyma w ręku kafle piecowe – widać też je na ziemi, pośrodku, a tuż obok także doniczki. Wszystko to opatrzone opisem z dwiema datami – 1824 i 1924 rokiem. Są to pracownicy firmy rodzinnej Knaack, która trudniła się produkcją doniczek i kafli piecowych, działającej w Gnieźnie. Pośrodku, na krześle, siedzi prawdopodobnie Hugo Knaack, syn Ottona.

Dokładnych początków działalności firmy rodziny Knaacków nie sposób przybliżyć. Trudno przeszukać wszystkie dokumenty archiwalne w poszukiwaniu jakichkolwiek dowodów na powstanie tej działalności w 1824 roku. Mogło być też tak, że Knaackowie prowadzili ją w innym mieście, a potem się tu przeprowadzili lub też przejęli zakład od kogoś innego, podtrzymując tradycję działalności. Na pewno jednak tę rodzinę należy łączyć z posesją przy ul. Słomianka 7 – to tam się toczy cała historia.

O samej rodzinie Knaacków nie wiadomo też zbyt dużo – ani skąd przybyli w te strony, ani nawet kiedy. Problemem jest nawet ustalenie jednoznacznej linii rodziny, której nazwisko w dokumentach na przestrzeni ponad wieku występuje w różnych odmianach – Knaack, Knaak, Knack czy też Knak.

Najstarszy dokument potwierdzający, że posesja przy ul. Słomianka 7 należy do rodziny Knaacków, pochodzi z 1840 roku. Wówczas była ona w posiadaniu Friedricha Knaacka, a działka nosiła adres ul. Słomianka 285 (do lat 80. XIX wieku nieruchomości w Gnieźnie miały numery geodezyjne, a nie porządkowe). Tu też najpewniej zapoczątkowano lub też kontynuowano działalność produkcyjną firmy, którą prowadził następnie Otto Knaack. Około 1854 roku, za budynkiem mieszkalnym, istniejącym zresztą do dziś, wzniesiono nowy budynek fabryczny. Najpewniej było to związane z rozwojem przedsiębiorstwa, które wówczas specjalizowało się w wyrabianiu produktów z gliny. Sam Otto Knaack tytułował się już jako „Töpfermeister”, a więc mistrz garncarski.

Na łamach prasy nie pojawiało się zbyt dużo ogłoszeń zakładu, bo prawdopodobnie był on na tyle rozpoznawalny, że nie potrzebował reklamy. Dzięki zachowanemu papierowi firmowemu wiemy, że była to firma zajmująca się produkcją towarów szamotowych, w tym dekoracyjnych. Dalej informowano, że zakład posiadał magazyn pełen najróżniejszych produktów z tego materiału. Dodatkowo zajmowano się „montażem maszyn kuchennych, piekarników, urządzeń itp.” oraz oferowano „nasadki kominowe zwiększające ciąg oraz wyciągi. Przeprowadzano wszelkie naprawy”.

Mówiąc w skrócie – firma rodziny Knaack specjalizowała się w produkcji doniczek oraz kafli w tym montażem samych pieców. Te ostatnie mają długą tradycję na terenie Gniezna. Wystarczy, że zainteresowanych odeśle się do bogatej (i zarazem pięknej) kolekcji średniowiecznych kafli piecowych, znajdujących się w zasobach Muzeum Początków Państwa Polskiego w Gnieźnie.

To prawdopodobnie Otto Knaack sprawił, że firma była rozpoznawalna, a jej produkty chętnie kupowane. W trakcie wystawy przemysłowej, zorganizowanej w Gnieźnie w 1896 roku, zdobył on złoty medal za oferowane produkty. Takie uznanie było ważnym dla każdego przedsiębiorcy i w zasadzie wszystkie wyróżnione zakłady chwaliły się tym faktem na firmowych papierze – nie inaczej było z Otto Knaackiem. Poza ozdobionymi w taki sposób dokumentami, postanowił awers i rewers medalu umieścić na budynku mieszkalnym.

– Wielki skład piecy kachlanych wszelkiego rodzaju, cegły szamotowej, flisów cementowych i glinkowych, polerowanych koryt glinokwych itd. – Ustawianie piecy, gotowalni, aparatów, wanien kąpielowych itd. uskutecznia się pod gwarancyą – reklamował się Otto Knaack w listopadzie 1896 roku na łamach „Lecha”. Ponadto zakład oferował także produkt dla rolników – aparat do wypróbowania ziarn na siłe kiełkowania z wypalanej glinki, na co firma posiadała swój patent.

Piece z firmy Knaack prawdopodobnie znajdowały się w domach wielu mieszkańców. W samym Gnieźnie w 1904 roku swoje usługi, jako mistrz garncarski, oferował także Franciszek Skibiński z Cierpięg, Wiktor Spruciński z Zielonego Rynku, ale nie wiadomo, czy produkowali także kafle piecowe. Na terenie Gniezna działało kilku mistrzów zduńskich –  Juliusz Arlt, Władysław Buczyński, Józef i Władysław Bisikiewiczowie, Piotr Dąbrowski oraz Jan Grzybowski. Poza tym było jeszcze kilkunastu „zwykłych” zdunów oraz czeladników.

Nie ma pełnej informacji, kiedy Otto Knaack przekazał swoją firmę Hugonowi Knaackowi (być może na skutek zgonu tego pierwszeg). Nastąpiło to prawdopodobnie około 1904  -1908 roku. Kiedy Wielkopolska odzyskała niepodległość i weszła w skład odrodzonego państwa polskiego, w przeciwieństwie do wielu Niemców, Knaack nie zdecydował się na emigrację i dalej kontynuował działalność przy ul. Słomianka 7.

1924 rok był asumptem do tego, by uczcić stulecie działalności firmy. Na bazie jakiejś rodzinnej przesłanki, a być może nawet istniejących wtedy dokumentów, mogli poświadczać fakt wiekowego istnienia zakładu, który się szczycił, iż jest najstarszym w Gnieźnie. We wrześniu 1925 roku Knaack wystawił się także na Wystawie Rolniczo-Przemysłowo-Rzemieślniczej, zorganizowanej przez władze miejskie na terenie Parku Miejskiego przy ul. Sobieskiego. To był jednak powoli koniec tej „glinianej” prosperity.

Zaledwie cztery miesiące później, na początku stycznia 1926 roku w „Lechu” opublikowany został anons adwokata Chrystiana Jurka: – Przestrzega się przed kupnem jakichkolwiek przedmiotów od p. Hugona Knaacka lub państwa Ottonów Schmidtów w Gnieźnie, którzy bezprawnie nabyli inwentarz od firmy Otto Knaack właść. A. Meister. Właściciel firmy – obecnie pani Marja Meister z Bydgoszczy – transakcji tych nie uznaje; p. Knaack był dotąd tylko zarządcą firmy, obecnie nim nie jest, a występuje, jako właściciel przedsiębiorstwa.

Co dokładniej działo się z przedsiębiorstwem przy ul. Słomianka 7? Nie wiadomo. Najpewniej były to jednak problemy natury ekonomicznej, o czym świadczy fakt, że kilka dni później adwokat Jańczak zamieścił swoje ogłoszenie w „Lechu”, informując w imieniu małżeństwa Schmidtów: (…), że mandanci moi inwentarza od firmy Otto Knaack nie kupili bynajmniej „Bezprawnie”, lecz najprawniej na świecie i w najlepszej wierze nabyli ten inwentarz od mistrza garncarskiego Hugona Knaacka, który od 18 lat prowadzi to przedsiębiorstwo garncarskie we własnem imieniu, jak to w Gnieźnie ogólnie wiadomem. Małżonkowie Schmidtowie w myśl § 932 kodeksu cywilnego stali się więc prawowitemi właścicielami nabytych ruchomości i mogą nimi dowolnie dysponować. Zadziwiającem jest jednakże, że po 18.letnim milczeniu występuje teraz p. Meisterowa jako właścicielka firmy.

Sprawa prawdopodobnie znalazła jakieś polubowne rozwiązanie, bowiem w dokumentach dotyczących nieruchomości występuje faktycznie Maria Meisterowa (prawdopodobnie krewna żony Hugona) jako właścicielka, a Hugo Knaack jako zawiadowca posesji. W prasie nadal pojawiają się ogłoszenia firmy, choć już coraz bardziej upadającej.

Krótko po tym, już w kwietniu 1926 roku Otto Schmidt wyprzedawał wszystko z magazynów firmy, a więc: doniczki do kwiatów (7-22 cm), kafle, piece przenośne, cegły szamotowe, glinkę szamotową, jako też płyty szamotowe. Do nabycia także wozy robocze, bryczka, powózka myśliwska, dwukółki it.d.

Trzy lata później „Firma Hugo Knaack właściciel Helmut Knaack, mistrz garncarski” nadal prowadziła działalność w zakresie stawiania pieców, prowadząc też skup uszkodzonych kuchni westfalskich. Wygląda więc na to, że firmę od Hugo Knaacka przejął jego syn Helmut, mający w 1927 roku 26 lat. Sam Hugo, liczący 65 lat, zmarł w sierpniu 1928 roku i spoczął na cmentarzu ewangelickim, a jak zapewniała jego żona Meta Knaack, „po śmierci mego męża nadal prowadzić będę pod firmą jak dawniej”. Najwyraźniej jednak ona oraz jej syn nie byli już w stanie kontynuować tej działalności, skoro w maju 1929 roku wdowa postanowiła poszukać zainteresowanego jej prowadzeniem. Ogłoszenie takie pojawiło się w poznańskiej prasie: Najstarsze na miejscu przedsiębiorstwo budowy pieców z handlem, mieszkaniem, składnicami i towarem dla dobrze sytuowanego przedsiębiorcy natychmiast do wydzierżawienia z przyjęciem firmy.

Ostatecznie firma przestała istnieć, a pozostali członkowie rodziny Knaacków prawdopodobnie opuścili Gniezno. Budynki dawnej fabryki zostały przebudowane na mieszkania i w zasadzie pamięć o zakładzie zaczęła zanikać. Powróciła jednak kilka dekad później – w 2014 roku.

Wszystko za sprawą wyjątkowej inicjatywy, podjętej przez ówczesnych pracowników Muzeum Pierwszych Piastów na Lednicy, tworzących projekt „Muzeum Mojego Podwórka„. od wiosny poszukiwano nieruchomości w śródmieściu Gniezna, w której mieszkańcy żyją pokoleniowo, a występują różne grupy wiekowe. Padło na ul. Słomianka 7.

To dopiero wtedy, dzięki rozmowom z lokatorami, wspólnie oglądanymi rodzinnymi pamiątkami, ale także wizytami w archiwach, zaczęto poznawać dzieje tego fyrtla. Efektem było stworzenie kilkutygodniowej „sali historii” w jednym z pustych mieszkań, gdzie pojawiły się zdjęcia, dokumenty, rysunki – także te o firmie rodziny Knaack, o której już nikt przecież nie pamiętał.

Całość wieńczyło pokoleniowe spotkanie mieszkańców, które odbyło się – a jakże – na podwórku w czerwcu 2014 roku. Od tamtego czasu minęło już 10 lat.

#Tagi

W związku z dbałością o poziom komentarzy prowadzona jest ich moderacja. Wpisy mogące naruszać czyjeś dobra osobiste lub podstawowe zasady netykiety (np. pisanie WIELKIMI LITERAMI), nie będą publikowane. Wszelkie uwagi do redakcji należy kierować w formie mailowej. Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Subscribe
Powiadom o
guest
3 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Janciovodnik
Janciovodnik
13/11/2024 10:24

Wow

Artur
Artur
12/10/2024 01:32

Świetny artykuł.

Michał
Michał
07/10/2024 19:15

Zawsze mnie intrygował ten dom. Brawo za artykuł. Jest najwyższej próby.



© Gniezno24. All rights reserved. Powered by Libermedia.