Kolejne, nowe rozwiązania, które pojawiły się na jednej z główniejszych ulic Gniezna, zaczynają zastanawiać, czy ktoś rzeczywiście bierze odpowiedzialność za wprowadzane na niej pomysły.
To, co dzieje się na ul. Roosevelta w ostatnich tygodniach, zasługuje na szerszy materiał, by objaśnić okoliczności realizacji całej inwestycji. Niemniej na to, co w tych dniach zostało wykonane na ul. Roosevelta, uwagę zwrócili przede wszystkim piesi i rowerzyści, dla których przecież miało być bezpieczniej. Teraz ma się wrażenie, że chyba niedokładnie przyjrzano się projektowi planowanych zmian na tej ulicy (należącej do Urzędu Miejskiego) lub zdecydowano się działać po linii najmniejszego oporu. Technika obu spraw jest taka sama, więc trzeba przejść od razu do rzeczy.
Nowy „przystanek wiedeński”, wykonany od strony Parku Trzech Kultur, powstał w miejscu, gdzie przy krawędzi chodnika znajdowała się studzienka odprowadzająca wodę z jezdni. Przy jego realizacji została ona przesunięta bliżej środka ulicy. Efekt pojawił się po pierwszych deszczach – woda od strony wejścia do parku stała na długości kilku metrów w miejscu nowej ścieżki dla rowerów, tworząc dużą kałużę, ponieważ nigdzie nie mogła spłynąć. Wygląda to tak, jakby nikt wcześniej nie sprawdził spadków nawierzchni jezdni w tym miejscu. Warto też zwrócić uwagę na fakt, że studzienka w nowym miejscu powstała zasadniczo na linii przejazdu kołami samochodów – zapadnięcie jest niemal pewne, prędzej czy później…
Na rozwiązanie tego problemu nie przyszło długo czekać – raptem kilka tygodni. Myliłby się ten, który oczekiwałby iż przy zjeździe z „przystanku wiedeńskiego” powstanie rozwiązanie jak najmniej kolizyjne dla użytkowników. Tymczasem… w ostatnich dniach, na długości około 20-25 metrów przy krawężniku, na ścieżce rowerowej, wycięto rynsztok, który prowadzi do studzienki znajdującej się przy wejściu do parku. Spadek? Od milimetrów przy przystanku, aż do studzienki różnica głębokości wynosi… około 6 cm. Do tego dodać należy szerokość koła rowerowego – od 3 do 4 centymetrów, a powstałego rynsztoku – kilkanaście centymetrów. Oby komuś jadącemu od strony os. Tysiąclecia koło nie zjechało przypadkowo w to wycięcie, a patrząc na to, jak odśnieżana jest ta ulica, nowy „ubytek w jezdni” może nie być w ogóle widoczny dla rowerzystów – zimą ich również nie brakuje.
Uważać powinni też rowerzyści, którzy wyjeżdżają z Parku Trzech Kultur i chcieliby dalej podążać do miasta zgodnie z przepisami po nowej ścieżce – wjeżdżając w ten głęboki rynsztok, mogą uszkodzić felgę.
Podobne rozwiązanie powstało na przejściu dla pieszych przy skrzyżowaniu ul. Roosevelta z ul. Laubitza. Tam jest o tyle niebezpieczniejsze, że tak samo zrealizowane wycięcie, co prawda płytsze (mające „zaledwie” 2-3 centymetry głębokości), powstało na całej szerokości pasów i przejazdu dla rowerzystów. Dodajmy, że z tego przejścia dla pieszych korzystają w sporej części seniorzy, mieszkający w tym rejonie osiedla. O tym, że starszy wiek łączy się u niektórych ze słabszym wzrokiem i krótszym krokiem, nie trzeba mówić. Rowerzystom tymczasem radzimy, by jednoślady przeprowadzali przez przejazd (!), bo najazd kołem na ów rynsztok jest również niekomfortowy.
Oba powyższe przypadki w ramach „Migawek z miasta” traktować należy jako kwestię, na którą trudno znaleźć jakąkolwiek odpowiedź. Wydaje się, że jak robi się coś z rozmachem, jak ma to miejsce na ul. Roosevelta, powinno się sprawdzić pewne kwestie zawczasu, a nie „pudrować” po fakcie. Może wtedy udałoby się uniknąć rozgłosu, jaki zyskała ta ulica – o tym szerzej już wkrótce.
W związku z dbałością o poziom komentarzy prowadzona jest ich moderacja. Wpisy mogące naruszać czyjeś dobra osobiste lub podstawowe zasady netykiety (np. pisanie WIELKIMI LITERAMI), nie będą publikowane. Wszelkie uwagi do redakcji należy kierować w formie mailowej. Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.
A budasz ślepy i głuchy na monity wszystkich. kierowców MPK , kierowców , rowerzystów, pieszych. Oj , reelekcji nie będzie panie Budasze. Czas na zmiany
W godzinach szczytu gdy jest korek i samochód jedzie ciasno za samochodem, to rzeczywiście w miejscach, gdzie są pobudowane wysepki kierowcy autobusów czy samochodów ciężarowych nie mają gdzie zjechać, by utworzyć przejazd -” korytarz życia” dla jadących na sygnale Karetek Pogotowia Ratunkowego czy pojazdów Straży Pożarnej. To jest największy i najbardziej NIEBEZPIECZNY mankament tej modernizacji.
Projektant z dyplomem znalezionym w chipsach, bez prawa jazdy czy choćby karty rowerowej. Tak to wygląda.
Fajnie że miasto coś robi i że inwestuję, ale nie w ten sposób. Po ostatnich oblodzeniach osobiście widziałem jak auta wpadały w poślizg i odbijały się od nowo powstałych wysepek natomiast gdy spadł śnieg to droga samochód i tak była w połowie na nowej ścieżce rowerowej. Wyjazd z ulicy libelta kompletna klapa nie było by dnia żeby jadąc w lewo nie najechać na wysepkę a zadając się szerzej pojawia się strach uderzenia w drzewo albo rowerzystę. Rozmawiałem z kilkoma rowerzystami i każdy odpowiadał tak samo „strach tam jeździć” podsumowując fajnie że się robi ale szkoda że bez pomysłu i na siłę żeby wydać kasę moje odczucia są takie że ww iwestycja utrudniła życie kierowcą a rowerzystą nie pomogła zbyt wiele ponieważ i tak są to odcinki ścieżki które się kończą i wyjeżdżający rowerzysta boi się czy nie zostanie zmieniony przez ciężarówkę poruszając się przy krawężniku.
Większe utrudnienia w ruch są chyba jedynie na poznańskich Jeżycach ale tam ideałem jest by dojazd do pracy samochodem trwał dłużej o 15 minut niż rowerem. Te ścieżki mają zasadniczą wadę, z punktu widzenia rowerzysty, nie są ciągłe. Rozwiązaniem byłoby zamontowanie urządzeń do teleportacji rowerzysty przez skrzyżowania, z czerwonego prostokąta na czerwony trójkąt. To że brak ciągłości ścieżek jest wadą widać na Winiarach gdzie po roku uzupełniana jest dziura w ścieżce koło Lidla. Osiągnięciem jest zwolnienie ruchu samochodowego, korki przed rondem Profesora Labudy , sięgające po godzinie 15 ulicy Rycerskiej, utrudniony wyjazd z ulicy Fabrycznej i ucieczka części rowerów z jezdni na chodnik. Pewnie też zwiększyła się też ilość spalin i zanieczyszczeń przez stojące w korkach samochody. Stan niektórych plastikowych słupków na środku jezdni świadczy o bliskim kontakcie z samochodami. Jestem ciekaw jak to wszystko będzie wyglądało na wiosnę po okresie pracy pługów nieodśnieżających.
Geniusz rządzący Miastem Gniezno ma do pomocy mistrzów świata w zakresie komunikacji. I tyle w temacie.
czy ktoś może napisać ile kosztował projekt tego czegoś na ul. Roosevelta i ile kosztowało wykonanie tego. Kwoty chyba nie są tajemnicą – w końcu to inwestycja z publicznych pieniędzy
Dla mnie uciążliwe jest to… że chce skręcić jadac w stronę miasta w ul. Staszica. Kompletnie się pogubiłam to ja mam patrzeć w lusterko czy jedzie rowerzysta i z jaką prędkością? A jeśli zajadę mu drogę?Ja już nie lubię tej ulicy i unikam jej jak ognia.
Tam i tak dla własnego bezpieczeństwa rowerzyści jeżdżą chodnikiem a nie tą pseudo ścieżką rowerową. więc te ścieki nie stanowią zagrożenia.
Głupota jakich mało. Prezydent co ty zatwierdzasz!!
Nie było dotychczas takiej bezmyślności w mieście Gniezno.
Nie widziałem jeszcze tam żadnego rowerzysty. Poza tym słupki oznaczające początek, czy koniec drogi rowerowej wyglądają dziwnie i mogą stanowić zagrożenie. Pomysł zwężenia całej ulicy na rzecz rzadkich tam rowerów, jest beznadziejny.
Z leksykalnego punktu widzenia, o pomyśle możemy mówić w momencie zaangażowana w niego pracy myślowej mózgu- w opisywanym przypadku, bardziej zasadnym byłoby użycie słowa w.ysryw i to wyjątkowej klasy.
Jechałam tam 2 dni temu i większej głupoty nie widziałam. A widziałam już dużo!