Każdy z gnieźnieńskich cmentarzy posiada swoją historię, ale są na nich takie miejsca, za którymi kryją zapomniane lub nigdy nieopowiedziane historie.
O cmentarzach położonych na terenie Gniezna można by dużo mówić- zarówno o ich dziejach, jak i osobach, które na nich spoczywają. Aby je przypomnieć, trzeba by było stworzyć cykl, który najpewniej nie miałby końca. Walerian Występski, autor wyjątkowego opracowania dotyczącego gnieźnieńskich nekropolii, zawarł w nim ok. 1700 nazwisk osób, które w mniejszym lub większym wymiarze, zapisały się w historii lub (w jego opinii) na to zasługiwały, by o nich przypomnieć.
Oczywistym jest, że publikacja ta, wydana w 2007 roku, zasadniczo wymagałaby ciągłego aktualizowania, na co wpływ naturalnie ma biologia i upływ czasu. Ten sam autor oszacował, że na gnieźnieńskich cmentarzach znajduje się około 54 tysiące miejsc grzebalnych. Ile by ich faktycznie nie było, są wśród nich takie, których historia gdzieś się rozmywa w mroku dziejów. Dziś pokażemy trzy z nich, które są wyjątkowe lub skrywają zapomniane już wydarzenia. Jeśli ktoś zna ich dzieje, proszony jest o kontakt: historia@gniezno24.com
Najstarszym z nich jest bardzo nietypowy grób (grobowiec?), znajdujący się na cmentarzu św. Piotra. Położony jest w dalszej części tej nekropolii, bliżej ul. Górnej. Swoją wyjątkowość zawdzięcza temu, jaką posiada on formę. O ile na cmentarzu znajduje się wiele miejsc spoczynków, które nierzadko zajmują sporo miejsca „na szerokość”, tak ten… jest bardzo długi. Grób ów składa się niejako z dwóch części, których ułożenie sugeruje, że mimo wszystko musi stanowić pewną całość. Pierwszy wygląda jak murowany grobowiec, przykryty płytą, a drugi jak zwykły grób ziemny z nagrobkiem w formie płyty i niecki otoczonej dawniej łańcuchem.
Tajemniczości tego miejsca dopełnia nie tylko forma wykonania, ale także zachowane (lub nie) inskrypcje. Według tego, co da się na nim odczytać, spoczywa w tym miejscu Maria Szambelan, zmarła 8 kwietnia 1931 roku w wieku 63 lat. Kim była? Trudno powiedzieć. W lokalnej prasie nie tylko próżno szukać jakiegokolwiek nekrologu, ale nawet w rozpiskach z Urzędu Stanu Cywilnego, podawanych w miejscowym dzienniku, takiej osoby nie wymieniono wśród zgonów odnotowanych w kwietniu 1931 roku. Dodatkowej tajemniczości dodaje fakt, że wyraźnie część inskrypcji na płycie nagrobnej zarówno nad jej nazwiskiem, jak i pod nim została… skuta. Odmiana nazwiska „Szambelanowa” oznacza, że na pewno była żoną Szambelana, ale czy on też tu spoczął? A może – kto jeszcze jest tu pochowany?
W innej części cmentarza św. Piotra znajduje się bardzo wymowne miejsce spoczynku. Są to dwa groby, położone obok siebie, tuż przy rosnącym dużym drzewie. Pochowani są w nich dwaj młodzi chłopcy. Mają inne nazwiska, ale na obu tablicach jest ta sama data śmierci. Są też ich fotografie, umieszczone na porcelanie.
Obok siebie pochowani zostali Zenon Przybylski i Henryk Pankowski. Pierwszy z nich, „ukochany i nigdy niezapomniany syn i jedyny braciszek”, urodził się w 1938 roku, a drugi „najdroższy jedyny syn” w 1940 roku. W momencie śmierci ten pierwszy liczył 15 lat, a drugi miał ukończone 13 wiosen.
Obaj zmarli tego samego dnia, a jak informują napisy na ich nagrobkach, przebieg zdarzenia był tragiczny. Nie wyjaśniają one jednak tego, co się stało. Tymczasem obaj chłopcy zginęli na Jeziorze Jelonek pod zarwanym lodem, co miało miejsce w czwartek 17 grudnia 1953 roku w godzinach popołudniowych. Domyślać się można, że wypadek miał miejsce najpewniej po zakończonych lekcjach, kiedy koledzy prawdopodobnie korzystali z uroków wolnych chwil. Po tym tragicznym wypadku zostali pochowani obok siebie. Czy byli sobie tak bliskimi kolegami, że nie chciano ich rozdzielać po śmierci?
Trzeci nagrobek, który skrywa pewną tajemnicę, znajduje się na cmentarzu św. Krzyża. To miejsce spoczynku Chwalików – ojca Walentego i syna Zygmunta. Grób, który metryką sięga lat 60. XX wieku, jest bardzo okazały, ale już wybrakowany. Dawniej ustawione było też tu śmigło samolotowe, które już dawno temu zniknęło z tego miejsca. Wszystko dlatego, że Walenty Chwalik był lotnikiem. W czym tajemniczość tego grobu?
Walenty Chwalik urodził się w 1899 roku. Jego życiorys nie jest znany do II wojny światowej, aczkolwiek swoje życie zawodowe musiał związać z wojskiem. Po napaści Niemiec i ZSRR na Polskę, trafił do niewoli – służył wtedy w 5 Pułku Lotnictwa w Lidze na Kresach Wschodnich. W jakiś sposób trafił potem do Wielkiej Brytanii, gdzie był mechanikiem lotnictwa. Zmarł 3 maja 1964 roku w Gnieźnie i spoczął… obok swojego syna.
Zygmunt Chwalik urodził się w 1928 roku i zmarł w 27 marca 1962 roku w Szczecinie. Inskrypcja zawiera informację, że okoliczności tej śmierci były tragiczne. W Kurierze Szczecińskim z tego okresu udało się znaleźć lakoniczną notatkę, że w jednym z domów przy ul. Rewolucji Październikowej spadł ze schodów z I piętra 34-letni Zygmunt Ch. – w efekcie mężczyzna miał umrzeć. Dodano też, że denat w chwili zdarzenia miał być nietrzeźwy. Można byłoby to uznać za wypadek, gdyby nie tabliczka, znajdująca się na nagrobku na cmentarzu św. Krzyża. Zamocowana została ona obok krzyża i ma niewielką formę – aby ją odczytać, trzeba do niej bardzo blisko podejść. Zawarto na niej informację: „Chwalik Z(ygmunt) skończył życie z ręki morder(cy) w Szczecinie 27.3.1962 przeż(ył) l(at) 34. Mój kochany tatuś”. Czyżby jednak okoliczności zgonu były inne od tych, które zostały podane oficjalnie w prasie? Czy krótką notatką, składającą się z dwóch zdań, chciano ukryć zabójstwo 34-latka? To już najpewniej pozostanie tajemnicą, którą skrywa porcelanowa, rodzinna fotografia umieszczona pośrodku nagrobka…
W związku z dbałością o poziom komentarzy prowadzona jest ich moderacja. Wpisy mogące naruszać czyjeś dobra osobiste lub podstawowe zasady netykiety (np. pisanie WIELKIMI LITERAMI), nie będą publikowane. Wszelkie uwagi do redakcji należy kierować w formie mailowej. Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.