Pierwsze dni powstania w Gnieźnie i okolicy przyniosły jedną ofiarę. 101 lat temu w Zdziechowie zginął Wincenty Dondajewski. Szewc, patriota, ojciec piątki dzieci.
Jeździła dziesięć lat, a obecnie pamiętają ją jedynie ci gnieźnianie, którzy na tej ziemi spędzili już dobre pół wieku swojego życia. Pora wrócić do wspomnień o Miejskiej Kolejce Dziecięcej!
Jeden z samochodów zatrzymał się przed naszym domem i za chwilę usłyszeliśmy uderzenia kolb karabinów w nasze drzwi i rozkaz otwarcia drzwi. Do naszego mieszkania przy ul. Warszawskiej wtargnęło czterech uzbrojonych hitlerowców w towarzystwie miejscowych Volksdeutschów - mówiła wiele lat po wojnie Ewa Kolanowska, jedna z tysięcy osób, która wraz z całą rodziną została wyrzucona z domu w Gnieźnie i wypędzona do Generalnego Gubernatorstwa. 11 listopada 2019 roku minęło 80. lat od uruchomienia obozu przesiedleńczego, który Niemcy urządzili w dawnej garbarni przy ul. Wrzesińskiej i tym samym rozpoczęli akcję przymusowego wysiedlania polskiej ludności z naszego regionu.
Cudze chwalicie, swojego nie znacie. Sami nie wiecie, co posiadacie - tymi słowami polskiego poety Stanisława Jachowicza można określić wtorkowe spotkanie, które odbyło się w Muzeum Początków Państwa Polskiego.
Mimo, że stosowana przez niego polityka nie zawsze podobała się Wielkopolanom, jego osoba mimo to budziła zawsze podziw i szacunek. Dziś mija 100. rocznica wizyty Józefa Piłsudskiego w Gnieźnie.
Milicjanci podeszli do torów kolejki wąskotorowej, a następnie zbliżyli się do krawędzi lasu. Odtąd przez kilka metrów musieli przedzierać się przez zarośla. Po chwili dotarł do nich intensywny smród, a w odległości paru kroków dojrzeli pociemniałe, rozkładające się zwłoki, częściowo zanurzone w wodzie. Rzut oka na ten makabryczny widok pozwolił wysnuć jedynie, że był to prawdopodobnie trup kobiety.
Odwaga, determinacja, ale także aktywność i chęć współdziałania na niwie duchowej i społecznej. Tymi cechami można opisać postać ks. Mateusza Zabłockiego - dziś mija 80. rocznica rozstrzelania kapłana, dokonana przez Niemców.
Wrzask przerażonych ludzi, ryk silników lotniczych i huk eksplozji bomb spadających na pociąg. Takie prawdopodobnie były ostatnie chwile życia kilkunastu osób, których śmierć spotkała 6 września 1939 roku na stacji w Gębarzewie oraz na dalszych odcinkach linii kolejowej. Co jednak dokładnie stało się na tym terenie w trakcie okupacji?
Od trzech dni przez miasto przetaczały się tabuny uchodźców z miejscowości położonych bliżej granicy z Niemcami. Zapełniali szosy, stając się łatwym celem dla wrogiego lotnictwa. Jednocześnie Gniezno opuściło już regularne wojsko i władze administracyjne.
Wschodzące słońce rozświetliło ogromny słup dymu unoszący się nad dogaszającym miastem. Tliły się drewniane elementy budynków, które kilka godzin wcześniej strawił pożar, jaki wybuchł wieczorem w dzielnicy żydowskiej. W ogniu stanęło w sumie 245 budynków, w tym 111 domów. Setki gnieźnian straciło swój dobytek i nie miało dokąd wracać. Przed nimi stanęło trudne wyzwanie - odbudowa miasta.