Było czwartkowe przedpołudnie, kiedy nad Gnieznem, nad którym codziennie dymiło pełno kominów zakładowych, w pewnym momencie pojawiła się gęsta, czarna chmura.
Kiedy nastał poniedziałkowy świt, front był już daleko od Gniezna. Kanonada była jednak słyszalna, a gdzieniegdzie w okolicy wciąż padały strzały.
Front nadchodził coraz szybciej, a jego symptomami były ciężarówki wypełnione żołnierzami oraz rannymi, jadącymi na północny zachód.
Pospieszne pakowanie i ewakuacja trwała w zasadzie całą noc. Był mroźny, sobotni ranek 20 stycznia, kiedy do Gniezna dotarła informacja, że Rosjanie są już pod Poznaniem.
Od kilku miesięcy na froncie wschodnim trwał bezruch. Stłumiono powstanie w Warszawie, a front w opinii propagandy niemieckiej miał się ustabilizować i utrzymać.
Kiedy w grę wchodzi rodzinny majątek, człowiek jest zdolny do wszystkiego. W momencie, gdy w tle pojawia się także miłość i alkohol, tam w końcu może dojść i do morderstwa...
Kontynuując krótki cykl biografii dawnych gnieźnian, tuż przed Zaduszkami, wspomnieć warto o innej postaci, która krótko była związana z Gnieznem, ale zdążyła przez ten czas zaskarbić sobie serca wielu mieszkańców.
Jak różne były koleje losu młodych ludzi, których zastała nowa sytuacja polityczna i gospodarcza Polski na początku okresu międzywojennego, najlepiej świadczy życiorys Tadeusza Bronisława Mikołajczaka. W stosunkowo młodym wieku udało mu się otworzyć kilka firm i z powodzeniem konkurować na ogólnopolskim rynku, by ostatecznie skończyć jako bankrut.
Było późne popołudnie, kiedy do pomieszczenia zakładu szklarskiego przy ul. Lecha wszedł młody mężczyzna. Obecny w środku nie zdążył nic powiedzieć, kiedy w jego stronę padły dwa strzały z pistoletu.
Na kartach historii Gniezna niełatwo odnaleźć nazwiska kobiet, które w jakiś sposób zapisały się w dziejach naszego miasta.