|  Rafał Wichniewicz  |  Zostaw komentarz

Opóźniony rozwój, niedożywienie. Co jeszcze spotkało 1,5-roczną Zuzię?

Co się stało z dzieckiem, które przez kilka miesięcy było w rodzinie K. i zostało jej odebrane z obrażeniami ciała? Takie pytanie nasuwa się po przesłuchaniu kolejnych świadków w sprawie Violetty K. Zuzia, która mając 1,5 roku, została zabrana interwencyjnie i z obrażeniami trafiła do szpitala. Dzisiaj zeznawała rodzina tymczasowa oraz opiekunka medyczna. Ta ostatnia przyznała, że dziecko było bardzo wychudzone.

Przed Sądem Rejonowym w Gnieźnie wciąż trwa proces Violetty K., oskarżonej o znęcanie się nad swoją 1,5-roczną córką. Do tej pory, w ciągu ostatnich miesięcy, zeznawali bliscy, sąsiedzi, znajomi, a także osoby biorące udział w interwencji (zobacz więcej), mającej miejsce w lipcu 2024 roku przy ul. Kilińskiego. To stamtąd, po wezwaniu pracownicy MOPS, odebrano Zuzię. Miała obrażenia ciała, w tym złamania. Teraz swoje spostrzeżenia dołożyła rodzina zastępcza, gdzie dziewczynka była w pierwszych miesiącach życia oraz opiekunka medyczna z oddziału szpitalnego.

Po urodzeniu Zuzi, dziewczynka trafiła do inkubatora. Dwa miesiące po tym, zamiast do rodziców, została przekazana do innej rodziny – która miała zaopiekować się nią do czasu, aż sąd podejmie decyzję o jej dalszym losie. 

– Od 10 lat byliśmy rodziną zastępczą z funkcją pogotowia dla dzieci. Trafiały do nas w różnym stanie, ale jeszcze nigdy nie mieliśmy tak malutkiego dziecka. Nasz niepokój budziły te wady, czy sobie poradzimy. Dostaliśmy informacje ze szpitala, że powodem tego może też być picie alkoholu w ciąży, że jest taka malutka – można było dzisiaj usłyszeć od świadka, tymczasowej mamy Zuzi. To, że dziecko było drobne, powielało się w zeznaniach wielokrotnie. Na jednej z poprzednich rozpraw padło wprost, że powodem jest FAS, a więc alkoholowy zespół płodowy.

– Jeździliśmy z nią po specjalistach do Poznania. Na pewno do kardiologa, naczyniowca. Przez ten okres, co była u nas, staraliśmy się jak najwięcej zrobić, żeby funkcjonowała normalnie. Nawet dwa razy w tygodniu byliśmy w Poznaniu u profesora, co badał serduszko – mówiła, wymieniając jeszcze rehabilitację i dodając, że w końcowej fazie pobytu u rodziny, a więc po około 7 miesiącach, dziewczynka przybrała na wadze, zaczynała już gaworzyć oraz powoli raczkować w kierunku zabawek. Przez ten czas dziewczynka mogła kilka razy spotykać się z matką – odbywało się to w siedzibie Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie. Violetta K. była cały czas informowana o tym, co jest dziecku, jakie bierze leki, co mówią lekarze itp.

Ojciec z rodziny tymczasowej przyznał: – U nas przybierała na wadze, uważam, że opuszczała nas w dobrym stanie. My zawsze podawaliśmy jej dobrej jakości mleko, byliśmy pod stałą kontrolą pediatry, który nas chwalił, że przybiera na wadze. To było najmniejsze dziecko, jakie u nas było w pogotowiu. Po urodzeniu miało około 1200 gram i pomimo tej małej wagi, rozwijała się w sposób prawidłowy – mówił. Jak dodał, w dniu oddawania Zuzi do rodziny K. (powtórzymy – decyzją sądu), nagrany został krótki film z jej wizerunkiem. Na wniosek obecnego na rozprawie prokuratora Krzysztofa Helika, zostanie on dołączony do dowodów w sprawie.

Kiedy dziewczynka trafiła do K., była jesień 2023 roku. Na początku lipca 2024 roku została odebrana. Co się działo z Zuzią w tym czasie? 

Trzecim świadkiem była opiekunka medyczna z poznańskiego szpitala, gdzie 1,5-roczna dziewczynka trafiła po interwencji: Pierwsze wrażenie, jak weszłam do pokoju, to było przerażenie. Dziewczynka była bardzo malutka, dziecko miało bardzo małą wagę – wspominała i dalej dodała: – Były siniaki. Miała pod żuchwą zagojone rozcięcie, przeciętą lub przegryzioną wargę górną, uszkodzony, nadgryziony języczek. Według mnie nie miała prawie w ogóle mięśni, bo rączki i nóżki były tak chudziutkie, że sprawiały wrażenie, jak u dzieci z Afryki. To nie był noworodek, ale z tyłu na główce miała tak wytarte włoski, jakby cały czas leżała, jak u noworodka – opowiadała wskazując, że dziecko było wylęknione, sprawiało wrażenie, jakby nie wychodziło na spacery: – To dziecko przedstawiało obraz dziecka półrocznego – dodała.

W szpitalu dziewczynka zaczęła „nadganiać” swój wiek. Zaczęła raczkować, potem uczono ją siadać, aż w końcu po kilku miesiącach chodzić. Chętnie też jadła i przybrała na wadze, choć i tak nie była tak rozwinięta fizycznie, jak dzieci w jej wieku. W momencie, kiedy dziewczynka wychodziła od nas, była chodząca, wręcz biegająca, zaczęła się śmiać , bo Zuzia się nie uśmiechała i bardzo się bała samotności, ktoś musiał zazwyczaj z nią być – mówiła, dodając jeszcze, że podczas jej dyżurów nigdy nikt z rodziny nie odwiedził dziecka: – Dla mnie jako kobiety i matki to było straszne. Krótko tam pracowałam, ale dla mnie ten widok był straszny. Poświęcałam Zuzi bardzo dużo czasu. Była wylękniona, odizolowana, bardzo ciężki był kontakt, ale uwielbiała być brana na ręce i się tuliła. Dziecku brakowało chyba bliskości drugiego człowieka. Jak od nas odchodziła, to wzrostem nie dorównywała dzieciom w swoim wieku, wagą też nie, ale energią tak. Emocjonalnie bardzo dobrze się rozwijała, nad czym cały czas pracowaliśmy. Jedyny problem był z mową, ale rozumiała wszystko.

Na koniec jeszcze złożone zostały dwa wnioski. Violetta K. o dołączenie do dowodów zdjęć z jej telefonu, na których ma być rzekomo widoczna jej opieka nad dziewczynką, a obrońca, adwokat Jędrzej Kwiczor, wniósł o ponowne przesłuchanie dwójki innych dzieci oskarżonej, które miały być świadkami rzekomego wywrócenia wózka z Zuzią, przez co ta miała nabawić się części urazów (wykrytych w lipcu 2024 roku). Prokurator uznał, że nie jest to potrzebne, gdyż przesłuchanie ww. dzieci już miało miejsce i istnieją ograniczenia związane z wiekiem oraz pamięcią dziecka, a oskarżyciel posiłkowy, że jest to narażanie dzieci na dodatkowy stres. Sędzia Ewa Pieprzyk stwierdziła, że decyzja w tej sprawie zapadnie na kolejnej rozprawie na początku lipca. Wtedy mają zeznawać biegli, którzy badali Zuzię. Oni ocenią obrażenia ciała, jakie odniosła dziewczynka.

W końcowej fazie czwartkowej odsłony procesu, z uwagi na kończący się czas aresztu, prokurator Krzysztof Helik oraz pełnomocnik pokrzywdzonej adwokat Magdalena Światowy-Łuczak wnieśli o kolejne trzy miesiące izolacji. Obrońca, adwokat Jędrzej Kwiczor stwierdził, że w sprawie przesłuchano już kluczowych świadków i nie istnieje obawa matactwa. Mimo to, sędzia Ewa Pieprzyk uznała, biorąc pod uwagę okoliczności obciążające, że należy ponownie wydłużyć areszt o kolejne trzy miesiące. Oskarżona przyjęła to z wyraźną rezygnacją.

#Tagi

W związku z dbałością o poziom komentarzy prowadzona jest ich moderacja. Wpisy mogące naruszać czyjeś dobra osobiste lub podstawowe zasady netykiety (np. pisanie WIELKIMI LITERAMI), nie będą publikowane. Wszelkie uwagi do redakcji należy kierować w formie mailowej. Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments



© Gniezno24. All rights reserved. Powered by Libermedia.