W sobotni wieczór sporo zainteresowanych pojawiło się na pokazie kina plenerowego, które zorganizowano przed siedzibą Muzeum Archidiecezji Gnieźnieńskiej – organizatora wydarzenia.
To była okazja do osobistego przeżycia wydarzeń, które rozgrywały się w tym miejscu w 1986 roku. Film „Święty”, zrealizowany przez reżysera Sebastiana Buttnego, w sposób fabularny nawiązuje do wydarzeń, które rozegrały się w Gnieźnie właśnie w tym roku, kiedy doszło do świętokradztwa w tutejszej katedrze.
Na pokaz filmu, który kilka miesięcy temu miał swoją premierę, przybyło sporo zainteresowanych, chcących obejrzeć nie tylko sam materiał, ale także posłuchać jego twórcę, który z tej okazji również pojawił się w Gnieźnie (skąd zresztą sam pochodzi).
Sam film został przyjęty z różnymi opiniami krytyków, ale nie da się ukryć, iż bez wątpienia jest to pierwsza produkcja, która tak żywo nawiązuje do nowożytnych wydarzeń rozgrywających się w Pierwszej Stolicy Polski. Tym bardziej zasługuje na uznanie próba jej utrwalenia, bo choć nie jest to łatwa tematyka, to zostanie dzięki temu utrwalona w historii i w pewnym sensie zapamiętana.
W związku z dbałością o poziom komentarzy prowadzona jest ich moderacja. Wpisy mogące naruszać czyjeś dobra osobiste lub podstawowe zasady netykiety (np. pisanie WIELKIMI LITERAMI), nie będą publikowane. Wszelkie uwagi do redakcji należy kierować w formie mailowej. Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.
Odpowiadam Panu/Pani rw. Tak to miał być film fabularny jak zaznaczył reżyser oparty na faktach a to już coś innego niż sama fabuła. Ktoś kto nizna od środka tamtej systuacji, oglądająć ten film uwierzy ze przekazane w filmie fakty są prawdą, ale te fakty nie są prawdziwe. Scena rozmów milicjanta prowadzącego śledztwo z proboszczem to jest fakt. Wieć film nie jest do końca filmem fabylarnym.
Dziękuję Panu mawi za częściowe potwierdzenie sytuacji, którą w skrócie zaznaczam w ogromnym skrócie opisałem.
Pozdrawiam
Dzień dobry właśnie obejrzałem film o zniszczeniu relikwiarza w katedrze gnieźnieńskiej. Jestem zniesmaczony. Film nie odzwierciedla rzeczywistości tamtych czasów z wyjątkiem działań milicji, o których nie wiem. Ale sceny z wyglądem wnętrza Katedry z tego wydarzenia tak nie wyglądały. Co całe wnętrze katedry było ofoliowane – to jest kłamstwo historyczne, tam się odbywała liturgia, były krzesła dla wiernych i w prezbiterium stalle kanonickie pozostałe po spaleniu Katedry przez sowietów gdy Niemcy opuścili Gniezno. Na filmie widać w prezbiterium jakby zwykłe krzesła były przykryte folią, jest to fałsz historyczny tam były stalle kanonickie. Na filmie wewnątrz katedry widać wiele rusztowań jakby cała Katedra była w remoncie to jest kłamstwo historyczne. Tak rusztowania były ale nie tam gdzie je pokazuje reżyser, nie w tym miejscu. Sam relikwiarz Św. Wojciecha był przykryty folią ale nie za nim ambit jak przedstawia film. Dla tego śp. ówczesny Proboszcz katedry ks. Prałat Zenon Willa idąc rano ambitem do odprawienie mszy św. zauważył dysproporcje w nakryciu folią relikwiarza. Nakazał bratu kościelnemu ściągnąć folie okrywającą relikwiarz i okazało się, że nie ma postaci św. Wojciecha – prawie zemdlał. Ja byłem kilka chwil po tym odkryciu. Jak pokazuje film po jakimś czasie dzieci bawiły się w piasku przy katedrze i przypadkowo odkryły zakopany w nim korpus relikwiarza, to nie jest prawda. Odkryła go matka dziecka, któremu synkowi zachciało się „siusiu” i właśnie tam z nim poszła aby załatwił swoje potrzeby – tak został odkryty korpus relikwiarza. Po dewastacji relikwiarza wspomniany Proboszcz Katedry zatrudnił na codzienne całonocne stróżowanie człowieka z wilczurem. Jak to pies też musiał gdzieś tam się wysikać i robił to na na tej stercie piachu i nic przez dni tam nie było. Przecież robotnicy pracujący w katedrze brali łopatami piach z tej sterty i nic nie wykopali. Dopiero jak stróż był jeden dzień chory i nie był na służbie to nagle na drugi dzień znajduję się tam skradziony korpus Św. Wojciecha. Szkodą, że reżyser tego wątku nie ujął w filmie. Ciekawe może o tym mu nie powiedziano. Otoczenie katedry jak widać na filmie to wielko plac budowy: cegły deski bałagan totalny, tak nie było, wierni na mszę wchodzili wejściem południowym a nie po jakichś betonowych kaflach do wejścia północnego to jest fikcja reżysera. W filmie nie ujęto wątku znalezienia części przedramienia postaci na terenie już seminarium przy schodach prowadzących z katedry do seminarium – dziś nie istniejących.
Dalej w filmie mówi się, że weszli przez okno w kaplicy Potockich najpiękniejszej w Katedrze, lecz nie podaje się, że to okno tej nocy było otwarte. W filmie na przesłuchaniu występują tyko dwaj przestępcy a było ich troje.
Teraz pytanie dla czego posiadam taką wiedzę na ten temat. Byłem od pierwszych chwil odkrycia bestialskiego zniszczenia relikwiarza aż do jego odrestaurowania tak jak wygląda dzisiaj na wszystkich jego etapach.
A teraz do reżysera filmu, dla tego kto nie zna szczegółów tego zdarzenia film jest dobry, dla mnie jako bezpośredniego świadka nie bardzo. Nie zasięgnął reżyser wiedzy od ludzi, którzy przy tym byli i widzieli. Domyślam się, że nie wszystko reżyser wiedział bo przy tych zdarzeniach nie był a prawdziwych informacji nie dostał. A tak na marginesie przy tym strasznym zdarzeniu nikt ode mnie nie pobierał żadnych odcisków palców jak to jest w filmie.
Pozdrawiam podaję maila.
kowalgngn@gmail.com
Ktoś tu zapomina, że to był film fabularny, a nie dokumentalny.
W części się zgadzam z panem Janem. Byłam z mężem w katedrze na mszy św. w niedzielę po tej kradzieży. Po informacji, że okradziono relikwiarz poszliśmy na ówczesny plac budowy przy katedrze od strony kościoła św. Jerzego. Z tego, co pamiętam, nikt nas ówcześnie nie zatrzymywał, a więc miejsce było ogólnie dostępne. Wielokrotnie powtarzałam w wielu miejscach, także często w komentarzach dotyczących tej „kradzieży”, że analizując ją odnosiło się wrażenie, że była ona ukartowana przez ludową władzę, której zależało na spektakularnym „odnalezieniu” sprawców, jako że ta komunistyczna władza rzekomo dołożyła wszelkich starań w tym zakresie. Otóż wraz z mężem – i pamiętam do doskonale – zwróciliśmy uwagę na pryzmę piasku do budowy, która nie była ogromna i ukrycie w niej przedmiotów kradzieży byłoby w jakiś sposób zauważone. Pies nie podjął takich śladów? Nie wierzę! Nie podjął, bo w pierwszych dniach tam tych przedmiotów po prostu nie było! One zostały podrzucone przez władzę później, to raczej więcej niż pewne! Kradzież w słynnej katedrze została zaaranżowana dokładnie blisko dwa lata po bestialskim morderstwie ks. Popiełuszki i komuniści chcieli mieć jakiś korzystny dla siebie przypadek wspaniałych działań na rzecz Kościoła. Padło na kolebkę państwa polskiego i taki wymyślili scenariusz.
Pełna zgoda. Wielu gnieźnian też nie wierzyło w tę mistyfikacyjną kradzież.
Dzień dobry Pani „mawi” dziekuję z pani komentarz. Czytam, że Pani interesuje się tym bestialskim zdarzeniem. Jeśli Pani chciała by więcej informacji to proszę o kontakt na mojego maila, który podalem w moim pierwszym wpisie.
Pozdrawiam
Szkoda, że Premiera filmu nie miała miejsca w Pierwszej Stolicy Polski.