|  Rafał Wichniewicz  |  Zostaw komentarz

Bezpieczeństwo ofiary, wolność oprawcy

fot. Karolina Grabowska / pexels.com

Mężczyzna zachowujący się impulsywnie i agresywnie nachodzi byłą partnerkę, próbuje porwać dziecko, grozi pozbawieniem życia. Prokurator nakłada dozór, który ten łamie już pierwszego dnia. Poproszeni o ochronę policjanci – zdaniem pokrzywdzonej i jej pełnomocniczki – nie wykazali się pełnym zrozumieniem całej sprawy.

W ostatnim czasie w całym kraju rozegrało się wyjątkowo dużo rodzinnych tragedii. Szczegółów zbrodni nie trzeba przytaczać, ale przy każdej okazji pojawiają się stale te same pytania – gdzie była rodzina, sąsiedzi, znajomi, służby? Pojawiają się one także w kontekście sprawy pani Moniki, która mierzy się z niebezpiecznym zachowaniem swojego byłego partnera. W takich sytuacjach nie należy czekać, dawać sobie nadzieję, wierzyć w przemianę drugiej osoby. Trzeba działać. Może ktoś znajdzie jakąś analogię w życiu swoim lub kogoś bliskiego? Zawsze jest wyjście z każdej sytuacji.

Tajemnica

Są z Gniezna, poznali się przez wspólnych znajomych. Ona chciała po prostu odpowiedzialnego partnera, przy którym mogłaby się poświęcić swojemu niepełnosprawnemu synowi. On? Nie wiadomo, na czym bardziej mu zależało. Przeszłość ich jednak nie obchodziła i, jak to się mówi, zaiskrzyło. Zostali ze sobą, biorąc cywilny ślub. Urodziło się dziecko – Patryk. Układało się dobrze przez dwa lata i – jak twierdzi pani Monika – nic nie wskazywało na to, że coś może przerwać ich wspólne pożycie. Ale tak się stało. Wszystko przez to, że… Tomasz dobrze się krył.

Była wiosna 2022 roku. – Rano dostałam telefon z policji, że został zatrzymany. Byłam kompletnie zaskoczona tym, co się stało. Dowiedziałam się, że był poszukiwany dwoma listami gończymi – opowiada pani Monika. Jak się okazało, Tomasz miał dwoje dzieci „na boku”, za które nie opłacał alimentów. Kobieta o niczym nie wiedziała bo, jak przyznaje, nikt jej z jego rodziny o tym nie powiedział. Jedyne co słyszała, to tyle, że miał dwójkę dzieci z poprzedniego związku. Podsumowując –  miał ich cztery, przy czym na dwoje nie łożył zasądzonych pieniędzy. – Dopiero po tym, jak spotkałam się z jego matką, przedstawiono mi całą prawdę – że zostałam oszukana. Nie wiedziałam, że już wcześniej odbywał kary pozbawienia wolności. Zaczęła mi opowiadać, że ją też oszukał, bo myślała, że ja o wszystkim wiem  – mówi. Milczała jego rodzina, nie mówili nic jego znajomi. Może się domyślali, że ktoś inny coś powiedział? A może, że jej to nie przeszkadza? Nigdy nie było sytuacji, żeby ukrywał jakieś rozmowy na telefonie lub znikał na kilka dni. Co prawda wyjeżdżał, ale na dłużej i to do pracy w Niemczech. To tyle.

(Nie)rozstanie

Pani Monice wystarczyło, by od razu po osadzeniu Tomasza w więzieniu wnieść o rozwód. Nie chciała mieć z kimś takim do czynienia. Oszukał w takich sprawach, mógłby robić to dalej. Każdy w swoim życiu ma różne doświadczenia i nie każdy może mieć szczęście w miłości. Trafić źle? Osądzanie innych każdemu przychodzi łatwo.

Powinien przebywać w więzieniu do maja 2023 roku. Skrócili jednak karę i wyszedł w styczniu br. Przyszedł do mieszkania partnerki i ta, chcąc dobra dla dziecka, wpuściła go. Po prostu „wrócił”. Z czasem jednak mężczyzna zaczął zmieniać swoje postępowanie na coraz gorsze – były to złośliwe zachowania, w końcu także agresywne i wulgarne słowa. Na krótko przed terminem ostatniej rozprawy w sądzie, przypadającym wiosną, wyprowadził się do matki. Orzeczenie rozwodowe w skrócie: dziecko tylko przy matce, nieuregulowane wizyty i alimenty tylko dla syna.

Kolejne miesiące to sinusoida zachowań. Kobieta nie chciała jednak ograniczać spotkań z dzieckiem. – Jego zachowanie raz było idealne, a zaraz nagle zmieniało się w takie skrajne – przyznaje. Przy okazji widzeń, które odbywały się na podwórku, w parku, rzadko w mieszkaniu, Tomasz bywał wulgarny.

Jedna z ośmiu

Wszystko pogorszyło się w sierpniu br. Zażądał spotkania z synem już zaraz, w tej chwili – mimo, że nie było to wcześniej umówione. Kiedy usłyszał odmowę, zaczął wydzwaniać – było ponad 60 połączeń, a także smsy. Pani Monika złożyła doniesienie na policję o nękaniu.

Po tym zajściu Tomasz zaczął śledzić panią Monikę. Obserwował okolice jej domu, chodził za nią. W końcu zaczął wchodzić na posesję oraz na klatkę schodową. Interweniowała policja – nie raz. Bywał tak agresywny, że walił pięściami do drzwi, powodując napady lęku u niepełnosprawnego, starszego syna pani Moniki. Zdarzało się, że na przyjazd patrolu czekała ponad godzinę – w tym czasie Tomasz wciąż się dobijał do mieszkania. Sąsiedzi w ogóle nie reagowali. Nigdy.

Potem nastąpił okres „spokoju”. – Nie chciałam wycofywać Patryka z tych relacji, bo uważałam, że dziecko powinno mieć kontakt. To mój błąd, bo powinnam to pohamować, ale patrzyłam na to, że dziecko powinno mieć tatę – przyznaje pani Monika, która dzisiaj wie, że jednak źle zrobiła.

Pod koniec września przyszedł, bo chciał porozmawiać. Nagle zaczął się robić coraz bardziej agresywny. – W pewnym momencie wykrzyczał, że będę jedną z ośmiu osób, które zabije. Nagle wstał, chwycił za kuchenny nóż i ruszył w moją stronę. Ja odskoczyłam w korytarz i pobiegłam do starszego syna. Myślałam, że jak zobaczy nastoletnie dziecko, to się pohamuje. Jak otworzyłam drzwi to rzucił nóż. Wtedy otworzyłam też drzwi wyjściowe i powiedziałam, że ma wyjść. Powiedział, że nie wyjdzie i położył się spać. Kobieta nie wezwała policji, bo bała się eskalować konflikt. Rano, kiedy wytrzeźwiał, wstał i wyszedł. Postanowiła, że więcej go już nie wpuści. Ktoś znowu powie – za późno na taką refleksję. 

Próby porwania

Początek października br. Młodszy syn był chory, ale mimo to mężczyzna zażądał spotkania z dzieckiem. – Przyszedł pod drzwi, pokazałam mu Patryka, ale powiedziałam, że ze względu na jego zachowanie nie wpuszczę go do środka. Powiedziałam, żeby usiadł na klatce schodowej i tam miał możliwość z nim porozmawiać. Był agresywny, zaczął mi ubliżać, a w pewnym momencie wziął Patryka chorego, nieubranego pod pachę i z nim zaczął zbiegać po schodach mówiąc „Pożegnaj się z mamusią”. W międzyczasie na miejsce przybyła wcześniej powiadomiona o tej wizycie matka pani Moniki. Na to Tomasz pojawił się z Patrykiem z powrotem. Starsza kobieta powiedziała, że ma oddać dziecko i pójść sobie: – Mama zbiegła powiadomić policję, że próbuje porwać dziecko. Tymczasem Tomasz zaczął się znowu awanturować z byłą partnerką, zerwał jej łańcuszek z szyi, po czym zabrał kurtkę dziecka z wieszaka, ponownie chwycił syna pod pachę i zaczął zbiegać. – Kiedy zaczęłam za nim biec sprawdzić, w którą stronę ucieka, on wyszedł na zewnątrz, wyrwał telefon mojej mamie i roztrzaskał go na ziemi – mówi dalej. Tym razem patrol policji pojawił się na miejscu bardzo szybko. Gdy Tomasz usłyszał sygnały, wrócił się z dzieckiem do mieszkania: – Wleciał do środka, rzucił go na ziemię i uciekł.

Po dwóch dniach mężczyzna zadzwonił do pani Moniki: – Powiedział, że się wystraszył tego, co zrobił. Sygnalizował mi to w rozmowie. Powiedział, że ocknął się w momencie, kiedy rzucił mi Patryka, że co on w ogóle robi. Powiedział mi, że jest w poradni u lekarza rodzinnego i że chce skierowanie do szpitala. Po trzech godzinach dostarczył mi leki dla syna, po czym ponownie zaczął się żegnać z Patrykiem i powiedział, że „tatusia już nie zobaczy”. Rzucił mi swoje dokumenty, telefon, ja to wyrzuciłam na zewnątrz i zamknęłam drzwi – mówi pani Monika, która zaraz po tym zadzwoniła na policję. Tomasza znaleziono w mieszkaniu jego matki i stamtąd trafił do szpitala na obserwację. Po tygodniu wyszedł z lecznicy. Zanim to się stało, pani Monika go odwiedziła, by sprawdzić, jak się zachowuje – był spokojny, rozmawiał normalnie. Wypisu jednak nigdy nie widziała, więc nie wie, czy coś u niego stwierdzono lub mu przepisano. 

Eskalacja

Niedawno przeprowadził się bliżej pani Moniki. Ta, wciąż próbując utrzymać relacje dziecka z ojcem (sądownie wszak utrzymane), przyprowadzała go do niego na kilka godzin. Przy jednej z takich sytuacji wywołał kolejną awanturę, wulgarnie się odgrażając kobiecie. Dlatego kobieta ograniczyła kolejne spotkania do rozmów wideo przez telefon.

Apogeum nastąpiło pod koniec października. – Włączyłam aplikację, żeby porozmawiał z Patrykiem i wtedy zaczęły się groźby – że mam się bać wychodzić na ulice, że mi przetnie hamulce w samochodzie i że mnie do końca życia porobi. Później były połączenia telefoniczne, na WhatsApp, z jego obu numerów – mówi. Do Tomasza zadzwoniła mama pani Moniki, która próbowała przemówić mu do rozsądku: – On odpowiedział, że „Ja was k**wa obydwie porobię”.

Kobieta przestała wychodzić z domu. Zaczęła szukać pomocy, bo widziała, że nie daje już sobie rady. Skontaktowała się najpierw z adwokatką, a następnie z poznańską Fundacją Czas Kobiet, która świadczy bezpłatną pomoc psychologiczną i prawną kobietom doświadczającym wszelkiego rodzaju przemocy. Adwokatka doradziła, żeby spotkać się na komendzie w celu złożenia zawiadomienia. To się działo o godzinie 17. Było po godzinie 21, kiedy policjanci pojechali zatrzymać Tomasza. Znaleźli go… pod domem pani Moniki. Mężczyzna został zatrzymany na 48 godzin.

Prokurator postawił mu zarzuty, po czym jako środek zapobiegawczy zastosowano dozór policyjny, zakaz kontaktowania się poza tematem dziecka oraz zakaz zbliżania się na odległość mniejszą niż… 10 metrów. To nie uspokoiło kobiety, a już zawczasu, bo 31 października razem z samym zawiadomieniem o podejrzeniu popełnienia przestępstwa złożyła wniosek o ochronę policji. Zwyczajnie bała się o życie swoje i jej dzieci.

Perypetie

O wyjściu Tomasza po 48-godzinnym pobicie w komendzie pani Monika dowiedziała się od niego samego w czwartek 2 listopada – po prostu zaczął do niej znowu wydzwaniać. To nie wszystko, bo jeszcze tego samego dnia przed drzwiami jej mieszkania położył prezent dla jej starszego syna. Na miejsce przyjechał wezwany patrol policji, który sprawdził przedmiot. Potem, po telefonie pełnomocniczki, patrol został na całą noc pilnując okolicy.

Tymczasem wniosek w sprawie ochrony policyjnej pozostawał na trudnym do ustalenia etapie weryfikacji. Jak się po kilku dniach okazało – w ogóle nie wyszedł z komendy, bowiem dyżurny odnotował na nim, że z powodu zatrzymania sprawcy, pokrzywdzona miała rzekomo zrezygnować z tej możliwości. Tymczasem ta twierdzi, że to nieprawda. Jak się okazuje, dopiero po długich dyskusjach telefonicznych oraz osobistym stawiennictwie, policjanci podjęli się tematu ochrony i tę w końcu zaczęto sprawować od soboty. To telefony „od góry do dołu”, które były momentami bardzo nietypowe.  Jak jednak twierdzą, do chwili obecnej nie ma jednak stałej obecności funkcjonariuszy w miejscu zamieszkania pokrzywdzonej, a „ochrona” sprowadza się obecnie według wiedzy pokrzywdzonej do kilku telefonów dziennie do niej ze strony policji.

Mimo to od tego czasu Tomasz nadal kontaktuje się z panią Moniką, wykraczając poza nałożone na niego środki zapobiegawcze. Do tego w grę wchodzą coraz to nowe okoliczności, które zdaniem pełnomocniczki pokrzywdzonej pokazują, iż bezpieczeństwo osób będących w sytuacji podobnej do tej powyższej, stawiane jest pod znakiem zapytania. A tymczasem nikt nie wie, co siedzi w głowie oprawcy.

Co dalej?

– Pokrzywdzona zwróciła się o pomoc w sprawie do Fundacji Czas Kobiet z siedzibą w Poznaniu, której celem działalności jest przede wszystkim świadczenie pomocy prawnej i psychologicznej kobietom doświadczającym wszelkiego rodzaju przemocy. Adwokat Marta Stefańska występująca jako pełnomocnik pokrzywdzonej w przedmiotowej sprawie wskazuje, iż złożyła już dwie skargi na działanie funkcjonariuszy w niniejszej sprawie oraz jedno zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Liczy ona wraz z pokrzywdzoną na szybkie wyjaśnienie wszystkich okoliczności sprawy i ewentualnych nieprawidłowości ze strony funkcjonariuszy KPP w Gnieźnie – wyjaśnia Fundacja Czas Kobiet, która objęła opieką panią Monikę.

Tymczasem KPP Gniezno póki co, nie chce komentować tej konkretnej sprawy: – Nie mam upoważnienia do udzielenia odpowiedzi przed zakończeniem postępowania przygotowawczego i skargowego, jednak ze wstępnie zebranych informacji wynika, że wszystko przebiegało zgodnie z obowiązującymi przepisami, jak również żadne terminy, jak i procedury nie zostały przekroczone. Informuję jednocześnie że w przypadku stwierdzenia bezpośredniego zagrożenia wobec pokrzywdzonych ich bezpieczeństwo jest dla policji gnieźnieńskiej priorytetem. Na chwilę obecną nie ma żadnych podstaw twierdzić, aby w tym konkretnym przypadku było inaczej – przekazała asp. sztab. Anna Osińska, oficer prasowy KPP Gniezno.

Co jednak z nałożeniem tak łagodnego środka zapobiegawczego? – Podstawą zastosowania niniejszego środka był zgromadzony w niniejszej sprawie materiał dowodowy. Prokurator dokonując jego analizy, a także po zapoznaniu się z wyjaśnieniami podejrzanego, uznał, iż środek taki jest wystarczający dla zapewnienia prawidłowego toku postępowania – przekazała nam prok. Małgorzata Rezulak-Kustosz z Prokuratury Rejonowej w Gnieźnie. Jak dalej dodano: – Niezależnie od powyższego w przypadku ustalenia, że podejrzany uniemożliwia lub utrudnia wykonywanie zastosowanego wobec niego środka zapobiegawczego lub umyślnie naruszył obowiązek lub nakaz związany ze zastosowaniem takiego środka prokurator jest zobowiązany zastosować środek zapobiegawczy gwarantujący skuteczną realizację celów jego stosowania (ar. 258a kpk).

Pani Monika nie ukrywa, że bezpieczniej poczułaby się, gdyby zastosowano areszt. Chce się w końcu uwolnić od Tomasza. Środek zapobiegawczy? Od ponad tygodnia było kilka wiadomości, które nie dotyczą syna, a także nieodebrane połączenia. Pozostaje więc pytanie – jak długo należy się bać, by w końcu poczuć się bezpiecznie? I czy kolejny raz mamy rozmawiać o tym, dlaczego doszło do tragedii, zamiast jej zapobiegać?


(wszystkie imiona osób z obu stron tej sprawy są zmienione)

#Tagi

W związku z dbałością o poziom komentarzy prowadzona jest ich moderacja. Wpisy mogące naruszać czyjeś dobra osobiste lub podstawowe zasady netykiety (np. pisanie WIELKIMI LITERAMI), nie będą publikowane. Wszelkie uwagi do redakcji należy kierować w formie mailowej. Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments



© Gniezno24. All rights reserved. Powered by Libermedia.