|  Rafał Wichniewicz  |  Zostaw komentarz

10% załogi, nieobecności i związkowcy, czyli strajk w Jeremiasie

Od wtorkowego rana w zakładzie produkcyjnym przy ul. Kokoszki trwa strajk. Ostatecznie jednak, jak twierdzi firma, zdecydowało się w nim wziąć udział niewielka część załogi. Część osób jednak złożyła zwolnienia na ten czas i nie przyszło w ogóle do pracy. Strajkujących wsparli związkowcy oraz aktywiści.

O sporze w Jeremiasie oraz nadchodzącym strajku informowaliśmy już kilkukrotnie, ale tym razem sytuacja przybrała nieco innych kolorów – przed zakładem pojawiły się barierki, a także obecne były większe siły policyjne. O 6 rano do Jeremiasa nie został wpuszczony Mariusz Piotrowski, przewodniczący związku. Mimo wezwania policji na jego prośbę oraz okazania decyzji sądu o przywróceniu go do pracy, nie mógł tego dokonać. Mimo to w fabryce strajku podjęły się 24 osoby z pierwszej zmiany.

Liczby

Jak twierdzili przedstawiciele Jeremiasa, obecnie zakład zatrudnia 380 pracowników. Kolejnych 60 jest z agencji, a ponadto w zakładzie pracuje 20 więźniów. W oddziale zewnętrznym w Zakładzie Karnym w Gębarzewie zatrudnionych jest jeszcze 40 osób. To jednak te 380 osób jest kluczową liczbą. Pierwsza zmiana strajkowała w liczbie 24 osób, ale – jak zapewniono nas ze strony Jeremiasa – zakład pracował normalnie.

Mimo to związkowcy przekazali, że dokonano modyfikacji w systemie zmianowym, aby nie było przestoju, a ponadto sporo pracowników nie przyszło tego dnia, zgłaszając zwolnienia. Tu zdania są podzielone – strajkujący twierdzą, że to z obawy przed zarządem firmy. Ta natomiast twierdzi, że to działa w drugą stronę, a zwalniający się po prostu nie chcieli się czuć niekomfortowo wobec protestujących. Zdania są podzielone nie tylko w tej kwestii. 

– Na poranną zmianę do pracy stawiło się dokładnie 231 osób, z tego zaledwie 24 osoby zdecydowały się o niepodjęciu pracy i rozpoczęciu akcji strajkowej. Zostało dla nich wyznaczone miejsce tak, by nie przeszkadzały osobom pracującym, gdzie mogą spokojnie przebywać. Natomiast zdecydowana większość załogi normalnie pracuje, wszystkie stanowiska pracy są obstawione, wszystkie maszyny w Jeremiasie pracują – przekazał nam Grzegorz Indulski, rzecznik prasowy Jeremias przed końcem pierwszej zmiany.

– Od czegoś trzeba zacząć, w naszej firmie to jest pierwsza taka sytuacja. Ludzie się boją, dyrekcja cały czas mówiła, że spór jest nielegalny, że nie mają prawa strajkować i mogą być konsekwencje. Straszyli, że przeniosą produkcję do Gębarzewa, a z pracowników z Gębarzewa chcą zrobić łamistrajków. Oni nie mają wyjścia i muszą pracować – stwierdził Mariusz Piotrowski wskazując, że od samego początku sporu związkowców zastraszano firmą prawniczą.

Sąd sądem

Lider związku zawodowego, Mariusz Piotrowski, otrzymał zwolnienie z pracy. Jak twierdzi, to za swoją aktywność i zaangażowanie w uzyskanie postulatów, które głoszą od dawna. Po zwolnieniu postanowił dochodzić sprawiedliwości: – Mam nakaz sądu o przywróceniu do pracy. Pracodawca zawołał mnie wczoraj do pracy, powiedział, że już kierownik do mnie dzwonił, że mam przyszykowaną szafkę, że mogę iść się przebrać. Nagle dyrektor zawołał mnie do biura, przyszli we dwoje, razem z panem z kancelarii i wręczyli mi pismo o nieświadczeniu pracy, że mam iść do domu i tyle. Jako przyczyny podano, że narażałem pracowników na niebezpieczeństwo, że były problemy z godzinami związkowymi, a sąd i inspekcja pracy wypowiedziała się, że to było nieprawdą – przekazał Mariusz Piotrowski.

– Prawdą jest, że z pracy zostało zwolnionych dwóch działaczy związkowych, jednak nie zostali zwolnieni z powodu swojej działalności związkowej, lecz z powodu bardzo poważnych naruszeń obowiązków pracowniczych, których się dopuścili. Firma ma to bardzo starannie i mocno udokumentowane i jest pewna swoich racji, których dowiedzie przed sądem pracy – przekazał Grzegorz Indulski, rzecznik firmy Jeremias. 

To praktycznie wokół Mariusza Piotrowskiego toczyła się cała pikieta, bowiem jej uczestnicy żądali wpuszczenia na teren zakładu – w tej sprawie rozmawiano z policją, aby wyegzekwowała to, co zdecydował sąd. Zwolnionego pracownika jednak nie wpuszczono nie tylko do firmy, ale także na teren parkingu. – Powinien mógł wejść na teren zakładu pracy, nie tylko dlatego, że został dalej zatrudniony nakazem sądu, ale jest także społecznym inspektorem pracy, który w każdym czasie ma prawo wejść na teren zakładu pracy. Pracodawca nie stosuje się do tych przepisów prawa – stwierdziła Marta Rozmysłowicz z Komisji Krajowej OPZZ Inicjatywa Pracownicza. 

Zalecenia i postulaty

Niedawno Jeremias przeszedł kontrolę PIP, która wykryła różne nieprawidłowości. Związkowcy wskazują to jako przykład lekceważenia prawa pracowniczego. Druga strona „odbija piłkę”: – Najważniejsze jest to, że Państwowa Inspekcja Pracy w ramach swoich kontroli nie stwierdziła żadnych uchybień czy naruszeń, które stanowiłyby zagrożenie dla bezpieczeństwa życia czy zdrowia pracowników. Takiego zagrożenia nigdy w firmie, wbrew różnego rodzaju opiniom rozsiewanych za pośrednictwem środków masowego przekazu, nie było i Państwowa Inspekcja Pracy to potwierdziła – mówił Grzegorz Indulski wskazując, że w pozostałych zgłoszonych kwestiach realizowane są zalecenia PIP.

Strajkujący mają do zarządu firmy konkretne postulaty: podwyżki o 800 złotych, wydłużenia przerwy do 30 minut, skrócenia okresu rozliczeniowego i przywrócenia sprawiedliwych zasad premiowania. – Dwunastomiesięczny okres rozliczeniowy jest straszny dla nas, bo kredytujemy naszą pracę, przychodzimy w sobotę, a w zasadzie jesteśmy zmuszani – pracodawca w tym okresie rozliczeniowym wyznacza nam każdą sobotę na rano, że musimy przyjść do pracy i za to nie mamy płacone, a mamy dzień wolny. My chcieliśmy przyjść do pracy i za to coś odczuć. Przychodzimy do pracy, zostawiamy rodzinę i chciałbym to odczuć finansowo na koncie – powiedział Mariusz Piotrowski. 

– To, czego żądają związki zawodowe to dzisiaj trudno ocenić. Prowadzimy rozmowy z szeroko pojętą załogą w ramach forum pracowniczego na temat sytuacji w firmie. Przedstawiliśmy różnego rodzaju propozycje finansowe, które dzisiaj jeśli chodzi o kwoty korespondują z pierwotnymi oczekiwaniami związków zawodowych. 28 maja związki zawodowe również dostały bardzo konkretną propozycję, jak zakończyć ów spór – do dzisiaj na tę propozycję nie odpowiedziały, nie dostaliśmy żadnej kontrpropozycji. Mimo to zdecydowały się podjąć się akcję strajkową, która, jak mówiłem, nie cieszy się dużym zainteresowaniem – stwierdził Grzegorz Indulski w imieniu firmy Jeremias. 

Druga zmiana

Ul. Kokoszki na czas manifestacji została zamknięta – dojazd był tylko dla przyjeżdżających i odjeżdżających z zakładu. Przybyło wielu często widywanych przy innych protestach aktywistów – obecnych ostatnio m.in. w rejonie poznańskiego osiedla Maltańskiego czy domu studenckiego Jowita. Jak twierdziło wielu z nich – z wyrazami poparcia dla strajkujących. Kiedy z firmowego parkingu wyjeżdżało sporo samochodów pracowników, wracających do domu. Niektórzy kiwali uczestnikom pikiety, inni nie. 

W prywatnych rozmowach wybija się jeszcze inny obraz – firma, widząc niestabilną sytuację, w zasadzie mogłaby w krótkim czasie przenieść produkcję do innego oddziału w innym kraju. Z drugiej strony, kontaktując się z pracownikami, którzy nie podjęli się strajku, sytuacja jest przedstawiana na różne sposoby – związkowcy mają rację, ale… no właśnie. Ale.

Około godziny 14 do pikietujących dotarły osoby, które strajkowały przez ostatnie 8 godzin. Jednocześnie też grono kolejnych, którzy przybyli na drugą zmianę, chciało wejść, ale nie bez Grzegorza Piotrowskiego. Ponieważ jest on (obecnie) persona non grata, uznali iż nie zostali wpuszczeni. Wszystkich spisała policja, aby zostało to zaprotokołowane. 

Na drugą zmianę do Jeremiasa przybyło 107 osób, z czego 2 podjęły aktywnie strajk. – Kilkunastu osób brakuje – przekazał nam Grzegorz Indulski wskazując, że mogą to być osoby, które dopiero przyślą swoje zwolnienie. – W działaniach strajkowych tudzież pikiecie w sumie razem wzięło udział nie więcej niż 9-10% osób zatrudnionych w Jeremiasie – stwierdził jeszcze nadmieniając, że większe braki bywają w okresach jesienno-zimowych. 

Strajkujący zamierzają nie odpuszczać i walczyć dalej o swoje. Temat wzbudził medialnie regionalne zainteresowanie, ale można odnieść wrażenie, że silny opór z dwóch stron nie ustąpi. Ktoś jednak będzie musiał zrobić krok wstecz – pytanie, z jakim niekorzystnym dla siebie wynikiem. 

#Tagi

W związku z dbałością o poziom komentarzy prowadzona jest ich moderacja. Wpisy mogące naruszać czyjeś dobra osobiste lub podstawowe zasady netykiety (np. pisanie WIELKIMI LITERAMI), nie będą publikowane. Wszelkie uwagi do redakcji należy kierować w formie mailowej. Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments



© Gniezno24. All rights reserved. Powered by Libermedia.