W piątkowe, wczesne popołudnie do Gniezna przybyła grupa posłów oraz minister Agnieszka Dziemanowicz-Bąk, którzy postanowili odwiedzić strajkujących w zakładzie przy ul. Kokoszki oraz spotkać się z przedstawicielami firmy. Do tych pierwszych nie zostali dopuszczeni i mogli ich obserwować jedynie zza ogrodzenia.
O sytuacji informowała OZZ Inicjatywa Pracownicza – w czasie zakończenia pierwszej zmiany przy zakładzie pojawiła się minister Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej Agnieszka Dziemanowicz-Bąk wraz z innymi parlamentarzystami lewicy – Tadeuszem Tomaszewskim i Magdaleną Biejat.
Nieoczekiwani goście spotkali się z częścią strajkujących przy zakładzie. Tam przedstawiono aktualną sytuację wraz z liczbami, jeśli chodzi o osoby strajkujące – grupa ta jest coraz większa. Po tym parlamentarzyści postanowili się spotkać z zarządem.
– Na początku osoba, która nas wprowadzała, zaprowadziła nas do siedziby firmy, gdzie była większa grupa osób, nie tylko zarządzających, ale również obecnych pracowników z różnych gremiów, którzy się wypowiadali. Apelowali do nas, by nie nagłaśniać tego konfliktu, bo to jest z niekorzyścią dla firmy – przekazał poseł Tadeusz Tomaszewski. Jak dalej dodał: – Ich zdaniem to działanie koleżanek i kolegów nie służy załodze, bo firma nie jest w stanie spełnić zwłaszcza tego postulatu płacowego, natomiast to może zagrozić ich miejscom pracy.
Parlamentarzyści przybyli do Jeremiasa nie tyle po to, by poznać sytuację, ale także by sprawdzić, w jakich warunkach przebywają strajkujący. Ci ostatni swoje ogrodzone płotkiem stanowisko określają jako „kurnik”. – Wiedzieliśmy, że jest jedna strona, ale chcieliśmy przede wszystkim zweryfikować i zobaczyć, w jakich warunkach odbywa się ten strajk i byliśmy przekonani, że kończy się ten etap i idziemy zobaczyć strajkujących. Nagle przedstawiciel zarządu powiedział, że nie ma zgody, nie wpuścił nas do pracowników. Byłem przekonany, że wejdziemy tam tym drugim wejściem, ale odpowiedział, że nie – dodaje Tadeusz Tomaszewski, który przyznał, że jeszcze się zwrócił do osób, które przebywały z zarządem: – Cofnąłem się do tych pracowników i powiedziałem „Widzicie, to jest jeden z elementów tego podziału, że nie pozwalacie normalnie rozmawiać również z drugą stroną”. Jak ci ludzie się czują, skoro zostali zagnani jakby w taki karcer, ogrodzeni płotkami, ogrodzeni przez pracujących tam więźniów, bez wystarczającej ilości siedzeń.
Jedyna szansa, by zapoznać się z miejscem przebywania strajkujących, pojawiła się od strony ul. Wrzesińskiej. To tam parlamentarzyści z daleka, zza płotu, pomachali do uczestników, którzy podziękowali za otrzymywane wsparcie.
Piątek był czwartym dniem strajku i jak informują związkowcy, zamierzają kontynuować go od poniedziałku.
W związku z dbałością o poziom komentarzy prowadzona jest ich moderacja. Wpisy mogące naruszać czyjeś dobra osobiste lub podstawowe zasady netykiety (np. pisanie WIELKIMI LITERAMI), nie będą publikowane. Wszelkie uwagi do redakcji należy kierować w formie mailowej. Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.