Kilka dni temu minęła 230. rocznica urodzin Aleksandra Fredry, jednego z przedstawicieli polskiego romantyzmu i wybitnego komediopisarza. To, jak wygląda pamięć o nim w Gnieźnie, komedią już nie jest.
Kiedy wiosną 2016 roku radni miejscy przekazywali skwer przy ul. Mickiewicza w ręce Teatru na 20 lat, nikt o niego nie pytał. Kiedy rozpoczynały się prace przy przebudowie, też nikt nie poruszał tej kwestii. Kiedy ukończono plac, wszyscy zastanawiali się, komu przyszedł ten pomysł do głowy i kto za niego odpowiada, ale tematu pomnika niewielu poruszało. Jak już, to gdzieś na uboczu całej wrzawy wokół placu.
Od pięciu lat pomnik Aleksandra Fredry, znajdujący się przez ponad ćwierćwiecze na skwerze przy ul. Mickiewicza, leży odstawiony na paletach i zawinięty w worki. Komu zawinił zasłużony twórca? Mimo, że na wizualizacjach z 2017 roku przedstawiano, iż stanie on na dziedzińcu wewnętrznym, tuż przed wejściem do teatru – tak się nie stało.
Pomnik został ustawiony w 1992 roku na skwerze przed Teatrem przy udziale prawnuków (!) pisarza. Autorem monumentu był Jerzy Sobociński, równie uznany poznański rzeźbiarz, który przedstawił Fredrę jako postać wyłaniającą się zza teatralnej kurtyny. Pomnik nikomu nie przeszkadzał do 2016 roku, kiedy to pojawiła się wizja przekształcenia tego terenu w – jak to przedstawiciele władz miasta opisywali radnym – „inspirację placu Des Terreaux w Lyonie”. A jak wyszło? Betonowo i estetycznie kiczowato, o czym zresztą już niejednokrotnie pisaliśmy.
Wraz z rozbiórką skweru, zdemontowano pomnik. I odtąd rozpoczęły się jego podłe losy, które prowadzą nas na teren budynku technicznego teatru przy ul. Mickiewicza, gdzie monument leży w workach na paletach i czeka na lepszy los. Były już interpelacje i zapytania różnych radnych w tej sprawie i pomysły, co z nim zrobić – nawet takie, by… ustawić pomnik przy ul. Fredry (na Skiereszewie). Gdzieś przewinęła się wizja postawienia go na (wciąż całym!) pobliskim skwerze przy ul. Mickiewicza, tuż obok stawu. W tej materii nic się jednak nie dzieje.
Tymczasem kilka dni temu minęła 230. rocznica urodzin Aleksandra Fredry. Z tej okazji, na betonowym placu MOK wspólnie z Promykiem i Biblioteką Pedagogiczną zorganizował imprezę dla dzieci, które mogły czerpać z wyjątkowych doznań termicznych, jakie stwarzało to rozwiązanie. Jeden ze świadków tego wydarzenia przyznawał, że młodzi uczestnicy, kiedy tylko mogli, korzystali z pobytu w cieniu kilku rosnących tam drzew.
Gdyby żył, ostatnie kilka lat historii tego miejsca Fredro mógłby wpleść w jakąś swoją komedię. O tym, jak władze miasta zgotowały gnieźnianom taki plac. A pomnik? Poleży, poczeka, być może dopiero na wiatr zmian na stanowiskach.
W związku z dbałością o poziom komentarzy prowadzona jest ich moderacja. Wpisy mogące naruszać czyjeś dobra osobiste lub podstawowe zasady netykiety (np. pisanie WIELKIMI LITERAMI), nie będą publikowane. Wszelkie uwagi do redakcji należy kierować w formie mailowej. Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.
Teatr w Gnieźnie lubuje się w lewacko-lgbtowskich inscenizacjach, na sztukę spod znaku A. Fredry nie ma już tam miejsca. Może lepiej będzie żeby pomnik poczekał na lepsze czasy zawinięty w brezent.
Pozdrawiam.
Może dzieki Redakcji gniezno24.com i głosom mieszkańców cos się wydarzy pozytywnego w tej historii…
A swoja droga to wstyd, ze wladze teatru, który nosi imię Aleksandra Fredry tak łatwo pozbyły się pomnika, który był znakiem tej instytucji.
Słowo klucz to: „był” (znakiem tej instytucji)
Jerzy Sobociński nie wziął przysłowiowego grosza za to dzieło. Wykonał pomnik w darze dla miasta i teatru na ogólnopolskim plenerze rzeźbiarzy w Arcugowie.
Pan Jerzy Sobociński : pomnik Chrobrego, pomnik Św, Wojciecha, pomnik poległych harcerzy. Też pójdą do folii ???
Autor tego monumentalnego pomnika, Pan Jerzy Sobociński przewraca się w grobie! S k a n d a l !
Smutne :/
A gdzie człowiek pełniący funkcje prezydenta Gniezna? Nie zabiera głosu w sprawach ważnych dla mieszkańców pierwszej stolicy Polski, którą mu przyszło kierować i którą zamierzał „obudzic”. A co się stało z tym historycznym miastem, każdy widzi. Nie potrafi nawet upomnieć się o ten skromny pomniczek patrona gnieznienskiego teatru.
Ktoś tego człowieka na prprezydenta wybrał i to dwukrotnie. Wniosek prosty: taki prezydent jacy mieszkańcy, tacy mieszkańcy jaki prezydent. Każdy ma to, na co zasługuje. Marazm, zacofanie, brak wizji, zaścianek, można rzec „z Kolbergiem po kraju” czyli Gniezno – wieś tańczy i śpiewa, jak to w skansenie.
Jaki teatr, taki Fredro…
Raczej pomnik Fredry, a nie Fredro. No i jaka władza, takie kwiatki. Agonią Gniezna.