Przed Sądem Okręgowym w Poznaniu odbyła się kolejna odsłona sprawy o zabójstwo, do jakiego doszło w jednym z mieszkań przy ul. Cierpięgi w Gnieźnie. Tym razem zeznawała matka zabitego Mateusza H., a na końcu były mowy końcowe.
Ponad trzy miesiące od ostatniego spotkania w sali sądowej, strony postępowania ponownie zebrały się w sprawie przeciwko Dawidowi F., oskarżonemu o brutalne zabójstwo Mateusza H. Postępowanie wznowiono we wtorkowy ranek 12 września.
Przypomnijmy, że do zdarzenia doszło wczesnym rankiem 12 listopada 2021 roku. Wówczas to w jednym z mieszkań przy ul. Cierpięgi ujawniono ciało 17-letniego Mateusza. Młodzieniec nosił ślady ciężkiego pobicia, a wraz z nim w lokalu przebywał mieszkający tam 19-letni Dawid F., dotąd jego dobry kolega. Mateusz na skutek odniesionych obrażeń zmarł kilka godzin później w szpitalu. Postępowanie przeciwko Dawidowi F. toczy się od września 2022 roku (zobacz pozostałe relacje z rozprawy).
Tamta noc
– Wyszedł z domu koło 16 i jeszcze dałam mu 15 złotych, bo mówił, że jedzie do Aleksa na działkę. Ja, razem z mężem i moją mamą pojechaliśmy na imieniny – wspominała tamten dzień matka chłopaka. Przyznała, że Mateusz chorował na padaczkę, więc była z nim zawsze w kontakcie, bo była przewrażliwiona na tym punkcie. W styczniu 2021 roku miał już atak, który skończył się pobytem w szpitalu, dlatego tym bardziej miała to na sercu.
– W międzyczasie pisał do mnie, czy przyjadę po niego na te działki później. One są daleko od miasta, dlatego napisałam mu, że do 22 mogę przyjechać – przyznała. Pobyt chłopakowi się wydłużał, choć zawsze miał mówione, że ma wracać do domu o tej porze.
– Od brata wyjechałam o 20 i zadzwoniłam do niego, żeby po niego przyjechać, bo to było po drodze, a on wtedy powiedział, żeby nie przyjeżdżać, bo Dawid przyjechał i on go podwiezie do miasta – opowiadała matka Mateusza H. Chłopak jednak długo nie wracał.
Przed 2 w nocy zdała sobie sprawę, że syna wciąż nie ma w domu. Zadzwoniła do niego i kiedy ten odebrał, to mu powiedziała, która jest godzina: – Powiedział mi, że jest na Strumykowej i że za godzinę będzie w domu – mówiła.
Obudziła się przed 5 rano, a Mateusza wciąż nie było. Tym razem chłopak już nie odbierał telefonów od matki. O tym, że jej syn trafił do szpitala, dowiedziała sie po godzinie 10, kiedy szła przez centrum miasta. To był telefon z lecznicy. Przekazano jej, że ma natychmiast przybyć do syna: – Odpowiedziałam, że będę za 10 minut, a mi powiedziano, że mam być za 3 minuty. W szpitalu dowiedziała się, że syn został pobity i że jest w ciężkim stanie. Wkrótce trafił do szpitala w Poznaniu.
Kobieta skontaktowała się z Aleksm (kolegą Mateusza), żeby się dowiedzieć, co się stało, bo myślała, że był tej nocy razem z nim. Ten jednak odparł, że Mateusz odjechał z działek, a on sam został na miejscu. O tym, że Dawid pobił Mateusza, kobieta dowiedziała się wkrótce od dziewczyny Dawida.
Głowa Mateusza H. była cała spuchnięta. – Proszę się przygotować na najgorsze, stan syna jest krytyczny – usłyszała od lekarza w poznańskim szpitalu. – Powiedział, że operacja się nie udała, obrzęk mózgu był zbyt duży i że on (Dawid F. – przyp. red.) tego rękoma by nie zrobił – wspominała słowa doktora.
Kontakt z narkotykami
Kiedy w styczniu 2021 roku Mateusz H. dostał poważnego ataku padaczki, na skutek której trafił do szpitala, lekarz przyznał, że musiał on wcześniej zażywać narkotyki. Badania miały wykazać mefedron. Sprawa trafiła na policję. Matka tłumaczyła mu, że nie może tego robić, jak choruje na padaczkę. Powiedziała, że jak zrobi jeszcze raz taki numer, to trafi do ośrodka. – Obiecał mi, że nie będzie nic zażywał. To był jedyny raz, kiedy wiedziała, że syn musiał mieć kontakt z narkotykami. Wierzyła, że jej posłuchał i od nich stroni.
Dopiero po śmierci Mateusza matka dowiedziała się, że Dawid handlował narkotykami. Po miesiącach odczytała wiadomości na Messengerze, z których wynikało, że proceder trwał od dłuższego czasu. Potwierdzali to rówieśnicy chłopaków, których spotykała jakiś czas po zabójstwie. Kobieta, opisując działania Dawida F., kilkukrotnie określiła go wprost „potworem”. Z jej synem miał się przyjaźnić przynajmniej od kilku miesięcy.
Po złożeniu zeznań, pytania do świadka ze strony skarżącej zadawał prok. Wojciech Markiewicz oraz adw. Radosław Szczepaniak.
Jak twierdziła matka, syn był spokojnym chłopakiem. Kolegował się z różnymi osobami, znała ich po imionach. Mateusz nie upijał się. Kontrolowała go. Tamtej nocy, kiedy z nim rozmawiała przez telefon o godzinie 20 oraz później o 2 nocy, połączenie odbierał od razu i wypowiadał się rozsądnie.
– Idę ulicą, widzę Mateusza. Jadę koło szkoły, widzę Mateusza – mówiła kobieta przez łzy: – Nie umiem pogodzić się z tym, że go nie ma.
Obrońca Dawida F. adw. Jędrzej Kwiczor wypytywał o kwestię narkotyków u Mateusza H. Kobieta odparła, że tamtej tragicznej nocy to Dawid F. musiał je dosypać, a jej syn wiedział, że nie może ich brać.
Mowy końcowe
Po zakończeniu przewodu sądowego przez sędzię Izabelę Dehmel, nastąpiły mowy końcowe (więcej cytatów z tej części zamieścimy w osobnym artykule).
Prok. Wojciech Markiewicz podkreślił rangę zbrodni, której dopuścił się Dawid F., wskazując na jego uzależnienie od narkotyków. – W sprawie mamy do czynienia z zabójstwem, w tym przypadku zabójstwem okrutnym – powiedział prokurator, który następnie zażądał dla oskarżonego 25 lat pozbawienia wolności i 200 tys. złotych zadośćuczynienia dla rodziny Mateusza H. oraz pozbawienia praw publicznych na 10 lat. Wskazał, że jedyną okolicznością łagodzącą jest jego młody wiek.
Następnie głos zabrał adwokat Bogdan Przedwojewski, pełnomocnik strony skarżącej. Wskazał m.in. na wyniki obdukcji zwłok i zaznaczył rozmiar obrażeń, jakie zadano Mateuszowi H. Adwokat Radosław Szczepaniak podkreślił ponownie zarzuty stawiane w akcie oskarżenia oraz ustalenia poczynione w trakcie procesu: – Na ciele oskarżonego nie ma żadnych śladów, nawet zadrapania. Nie ma nic, co by wskazywało, że doszło do konfliktu – mówił, zbijając argument, że miało dojść do bójki pomiędzy młodzieńcami. Wskazał, że było to działanie ze szczególnym okrucieństwem, a do tego po wszystkim Dawid F. próbował zacierać ślady i kłamał o okolicznościach zdarzenia. Jako koronny dowód wskazał na film, jaki oskarżony nagrał w momencie zadawania ciosów. To, co Dawid F. zrobił koledze, porównał do średniowiecznych tortur. Zażądał dla oskarżonego kary dożywocia, 300 tys. złotych zadośćuczynienia i pozbawienia praw publicznych na 10 lat.
Następnie matka Mateusza H. podsumowała: – Nie chcę, by on kiedyś chodził po ulicach. A Mateusz gdzie jest? – powiedziała i przychyliła się do propozycji kary dożywocia dla oskarżonego.
Następnie głos zabrał obrońca adw. Jędrzej Kwiczor, który przyznał, że jego rola jest trudna w tej sprawie: – Jestem pewien, że ten mężczyzna tego nie pamięta – stwierdził mecenas, mającna myśli oskarżonego. – Te zeznania tych świadków, młodych mężczyzn, dają dramatyczny obraz narkomanii, która trawi to środowisko – mówił, wskazując na zeznania z procesu, z których wyszło, jak znarkotyzowana jest współczesna młodzież. Dodał, że gdyby Dawid F. chciał faktycznie zabić, mógłby to zrobić w inny sposób, bo miał ku temu dogodne warunki: – Nie chciał go zabić – stwierdził krótko o jego zamiarach. Dodatkowo mecenas uznał, że na działce, gdzie była impreza, pojawił się ktoś trzeci, kogo nikt nie wydał, a od kogo kupiono narkotyki. – Wnoszę o wydanie sprawiedliwego wyroku – wybrzmiało na końcu jego przemówienia.
Oskarżony na końcu wstał i przyznał m.in.: – Pogubiłem się w swoim życiu, ale chciałem się starać to zmienić, zacząć normalnie żyć. Teraz już wiem, że to nie będzie możliwe. Wyrzuty sumienia będą mnie dręczyć do końca życia – mówił Dawid F., przepraszając rodzinę Mateusza H. i prosząc o sprawiedliwy wyrok. W czasie, kiedy mówił, matka zabitego płakała, podobnie jak babcia oskarżonego, obecna na każdej z dotychczasowych rozpraw.
Wyrok w sprawie zapadnie w najbliższy czwartek 14 września.
W związku z dbałością o poziom komentarzy prowadzona jest ich moderacja. Wpisy mogące naruszać czyjeś dobra osobiste lub podstawowe zasady netykiety (np. pisanie WIELKIMI LITERAMI), nie będą publikowane. Wszelkie uwagi do redakcji należy kierować w formie mailowej. Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.
Śmieszne tłumaczenie obrony ,że bandzior nie pamięta co zrobił a co ma powiedzieć ,że pamięta? Jest nie do udowodnienia czy pamięta czy nie i wiadomo że powie co mu obrona nakaże.
Dlaczego są zakryte oczy ? Zdjęcia powinny być jawne!
Widocznie takie prawo, więc nie filozofuj.
Prawo nakazuje ukrywać morderce? Powinni w telewizji pokazywać twarz i przestrzegać przed zwyrolami