– Spotykamy się, by miło spędzić czas z naszymi końmi, które są naszą życiową pasją. Życzymy sobie przede wszystkim zdrowych koni, zdrowych jeźdźców, bo to jest najważniejszy w życiu – mówił Patryk Dobrzyński z Ranczo Ganina i jak wspomniał pierwszy przyjazd 18 lat temu: – To był zakład. Założyliśmy się, że w sylwestra wyjedziemy do Gniezna na Rynek, że uda się to wykonać. Tak zrobiliśmy i uzyskało to duże poparcie wśród innych koniarzy – dodał, że od tego czasu do inicjatywy zaczęli się dołączać kolejni miłośnicy koni. I tak to już trwa od tych prawie dwóch dekad.
Z jakim zainteresowaniem spotkała się inicjatywa świadczy fakt, że w niedzielne południe na Rynek przybyły najróżniejsze konie nie tylko z powiatu gnieźnieńskiego, ale także gościnnie z wrzesińskiego i wągrowieckiego. Po około dwudziestominutowym postoju, toastach, zdjęciach, składanych życzeniach, koniarze udali się w przejazd ul. Farną, Warszawską, Rzeźnicką i Chrobrego, skąd przez Rynek powrócili na Plac św. Wojciecha, udając się z powrotem do swoich stajni.
Super. Jechałem drogą którą jechali wcześniej koniarze. Co kilkadziesiąt metrów ulica zafajdana. Po pieskach trzeba sprzątać bo grozi mandat. A po konikach? Skala zjawiska raczej nieporównywalna. Nikt tego nie widzi?
Straszne rzeczy. Nie mogę się podnieść po tej potwornej informacji.
Pamiętam z dzieciństwa w latach 70-tych ubiegłego wieku, że ulice stale były zafajdane przez konie i jakoś nikt tak nie dramatyzował