KO chce dalej rządzić w powiecie i mieście

Koalicja Obywatelska przedstawiła swoich kandydatów do wyborów samorządowych. Zdaniem liderów, listy mają zapewnić im poparcie, umożliwiające utrzymanie władzy.

W piątkowe popołudnie przedstawiciele gnieźnieńskiej KO, wsparci także kandydatami z list do Sejmiku, przedstawili swoich ludzi na listach wyborczych (zobacz więcej). To ostatnie ugrupowanie, które prezentuje się przed zaplanowanymi na 7 kwietnia wyborami samorządowymi.

Nie da się ukryć, że choć do wyborów w mieście jest trzech kandydatów na prezydenta oraz spore grono do Rady Miasta, to jednak wiele osób spogląda na to, co się dzieje w obszarze powiatu. Tutaj bowiem pewna grupa osób postanowiła odłączyć się od dotychczasowych barw politycznych KO i startować z list Trzeciej Drogi. Nie inaczej jest też z PiS, gdzie zabrakło pewnych (dotychczasowych) nazwisk wśród kandydatów – są tacy, co zrezygnowali z udziału w samorządzie, ale i tacy, co przeszli do Ziemi Gnieźnieńskiej. Powody? Nikt nie chce ich wprost podawać, ale można odnieść wrażenie, że nastąpiło pewne „zmęczenie materiału”.

Tajemnicą poliszynela są też tarcia, jakie miały występować w strukturach lokalnej PO. Zresztą, tu i ówdzie na Facebooku pojawiły się ostre wymiany zdań pomiędzy niektórymi przedstawicielami (byłymi lub obecnymi). Niektórzy przyznają w rozmowach, że jest wciąż dwóch silnych liderów – były przewodniczący i obecny starosta Piotr Gruszczyński oraz aktualny przewodniczący oraz (jeszcze) prezydent Tomasz Budasz. Obaj startują z „jedynek” do powiatu w dwóch okręgach miejskich. Na „zewnątrz” wszyscy występują w jednym szeregu – tak jak na konferencji zorganizowanej w piątek 15 marca. – Jeśli są na wspólnej liście do powiatu, choć w różnych okręgach, to świadczy o tym, że nie można mówić o konflikcie tylko raczej o tym, jak będą układać współpracę już potem mam nadzieję w starostwie, w którym będziemy kontynuować swoją pracę – mówił dzisiaj Rafał Grupiński, przewodniczący wojewódzkiej Platformy Obywatelskiej.

O tym, kto potencjalnie będzie starostą, nikt nie chce jeszcze się wypowiadać, ale w przypadku utrzymania obecnej władzy w powiecie, niektórzy pytani wprost wskazują na Tomasza Budasza. Najpierw jednak trzeba wybory wygrać, a to dla PO wcale nie będzie takie łatwe. Powodem jest chociażby fakt, że w dwóch najmocniejszych dla tego ugrupowania okręgach tj. 1 i 2 na terenie Gniezna, ubyły dwa mandaty. Teraz zamiast 13, jest ich 11. To sprawia, że zrobiło się „ciasno”, choć PO – nie da się ukryć – postawiła na silne nazwiska, które przyniosą głosy dla samej listy. Do powiatu nie brakuje także mocnych kandydatów z innych ugrupowań – wymieć tu można chociażby Roberta Andrzejewskiego i Mariusza Mądrowskiego z Lewicy (co upatrywać należy w kategoriach obecnej koalicji), Krzysztofa Ostrowskiego i Dariusza Iglińskiego z Ziemi Gnieźnieńskiej czy Beatę Tarczyńską z PiS. To dlatego też w pozostałych okręgach postawiono na społeczników, które również mają wesprzeć listy.

7 kwietnia w powiecie można więc spodziewać się niespodzianek, choć pytanie, czy tuż po tym, w kolejnej kadencji, będzie faktycznie tyle emocji, co w dwóch poprzednich. Jeśli starostą zostanie Tomasz Budasz, to kto wie, czy wszelkie polityczne niesnaski, które gościły w ciągu ostatnich 5 lat na sesjach, będących także z udziałem posła Zbigniewa Dolaty, nie będą rozstrzygane na korcie do badmintona (niedawno na spotkaniu w Zespole Szkół Technicznych już się pojawiło wyzwanie na sportowy pojedynek). Jak się nie stanie, to pozostaje mieć tylko nadzieję, że zmieni się sposób zarządzania. Na to, jak się zdaje, czeka wiele osób i – co ciekawe – niezależnie od ich poglądów politycznych.