Dopracowanie podziału zadań i rozpoczęcie realizacji pierwszych z nich – tak o ratowaniu akwenów Pojezierza Gnieźnieńskiego i sytuacji, która niedawno zachwiała całym projektem, mówiła dzisiaj minister Paulina Hennig-Kloska.
W tym tygodniu, jak już informowaliśmy, odbyło się spotkanie przedstawicieli różnych instytucji odpowiedzialnych za środowisko i gospodarkę wodną, a także Ministerstwa Klimatu i Środowiska oraz samorządowców z terenów otaczających tereny dawnej odkrywki węgla brunatnego. To ten obszar, uważany za przyczynę odpływu wód z jezior w promieniu kilkudziesięciu kilometrów, wymaga ratunku. Kilka tygodni temu na ten temat zrobiło się głośniej, ponieważ pomimo podpisania porozumienia dwa lata temu, nie wiele w sprawie się działo, a nawet Wody Polskie wycofały się z planowanych przedsięwzięć.
Po interwencji Stowarzyszenia Powidzkiego Parku Krajobrazowego, które nagłośniło problem zatrzymania całego projektu, w sprawie interweniowało Ministerstwo Klimatu i Środowiska, a także inne instytucje. Efektem było spotkanie, które odbyło się kilka dni temu, a którego efekty teraz skomentowała parlamentarzystka z Gniezna. Jak przekazała, projekt odbudowy zasobów wodnych we wschodniej Wielkopolsce będzie kontynuowany.
– Dopracowaliśmy, przynajmniej na poziomie na ten moment ustnym, nowy podział obowiązków, określiliśmy zakres zadań, które musza być zrealizowane w najbliższych miesiącach i latach, by ten projekt faktycznie został zrealizowany. Ma on skrócić rekultywację na terenie pojezierza gnieźnieńskiego z 55 do 10 lat – przekazała Paulina Hennig-Kloska.
Efektem spotkania będzie podtrzymanie przez Wody Polskie inwestycji rzędu 22 mln złotych m.in. modernizację pompowni na Kanale Ślesińskim, bez których nie będą mogły się rozpocząć przerzuty wody.
W trakcie spotkania przedstawiono całą sytuację hydrologiczną omawianego rejonu, ale sam lej depresyjny liczy 250 kilometrów kwadratowych. – Cały proces inwestycyjny polega na tym, aby uzupełnienie wody w odkrywkach mogło odbywać się z wód jezior, które są położone wyżej – mniej więcej 15 metrów nad poziomem morza, są jeziorami przepływowymi Warty i możemy je retencjonować – przekazała.
Stan poziomu wód w popularnych kąpieliskach w Powidzu, Przybrodzinie czy Skorzęcinie jest dobrze znany mieszkańcom naszego regionu. O tym, że ubywa wody, widać to po coraz większych powierzchniach plaż, pojawiających się spłyceniach, pomostach stojących na piasku czy łodziach, które trzeba coraz dalej cumować od pierwotnej linii brzegowej.
– Sama rekultywacja odkrywki ma swój czas i wiek. W tej chwili Jóźwin 2B jest odkrywką, która musi mieć osuszone i wzmocnione boki, żeby mogła być zalewana. Nie jesteśmy w stanie optymalnym dla realizacji tej inwestycji. Przyspieszenie tego mogłoby doprowadzić do zapadania się zbocz odkrywki, która drenuje teraz jeziora. Kiedy? To jest pytanie, na które nie odpowie nam najlepszy hydrolog, bo to zależy od wielu czynników – dodała. Istotny czynnik ma tu także brak opadów, brak pokrywy śnieżnej zimą, ale także konieczność ograniczenia oddziaływania człowieka na jeziora np. poprzez stosowanie zamkniętego obiegu wody.
W związku z dbałością o poziom komentarzy prowadzona jest ich moderacja. Wpisy mogące naruszać czyjeś dobra osobiste lub podstawowe zasady netykiety (np. pisanie WIELKIMI LITERAMI), nie będą publikowane. Wszelkie uwagi do redakcji należy kierować w formie mailowej. Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.