Nie bez powodu użyta została tu liczba mnoga tego rzeczownika. Wszyscy gnieźnianie wiedzą, gdzie znajduje się dworzec. Starsi, mający po 50 i więcej lat pamiętają, że dawniej wyglądał on jeszcze inaczej. Ale niewielu wie, że ponad 130 lat temu w Gnieźnie istniały… dwa dworce kolejowe!
Dla porządku potraktujmy, że obecnie wyremontowany budynek dworca jest trzecim, jaki istnieje w tym miejscu. W końcu dokonano zupełnie nowego podziału pomieszczeń oraz zmodyfikowano jego elewację. Nie przypomina on tego „obskurnego”, który był w tym miejscu jeszcze kilka lat temu. Czy na pewno zasługiwał on na takie złe określenie? Przyjrzymy się temu później.
W początkowym stadium zakładania kolei na terenie Prus (lata 40. XIX w.), projektowaniem i ich budową zajmowały się Towarzystwa Kolejowe, które zrzeszały przedsiębiorców i potentatów przemysłowych. Upatrywali oni w kolei szansę dla dobrego interesu i, co oczywiste, szybkiego zwrotu zainwestowanych pieniędzy. Wszystko odbywało się przy współpracy z pruskim rządem.
Na początku Gniezno nie znajdowało się w kręgu zainteresowań inwestycyjnych, mimo starań mieszkańców i władz, trwających niemalże 25 lat. Ostatecznie kolej powstała, dzięki porozumieniu Górnośląskiego Towarzystwa Kolejowego, podpisanego w 1867 roku. Postanowiono wytyczyć linię z Poznania przez Gniezno do Inowrocławia, gdzie rozgałęziać się miała na Bydgoszcz i Toruń.
W efekcie w 1872 roku linia została otwarta, a przy południowo-wschodniej części miasta powstał dworzec Kolei Górnośląskiej, istniejący do lat 60. XX wieku. Obiekt, wykonany z cegły klinkierowej, swoją architekturą nawoływał do neorenesansu. Wielu pamiętających ten gmach wspomina go jako wyjątkowo piękny, ale nie różnił on się niczym poza wielkością i bryłą od podobnych, pobudowanych na całej trasie dworców. Stylowo podobny, choć mniejszy, zachował się m.in. w Trzemesznie.
Sam gmach był niejako trzyczęściową budowlą, dzielącą w ten sposób funkcje, jakie spełniał – obsługi pasażerskiej z holem kasowym, poczekalni z restauracją dworcową oraz administracji. Szczyt budynku wieńczył zegar, wskazujący spieszącym na pociąg aktualną godzinę na stacji. Dziś to może wydawać się dziwne (o ironio), ale dawniej punktualność była celem nadrzędnym na kolei, a dotyczyła ona nie tylko jazdy pociągów, ale także czasu pokazywanego na dworcu. Gnieźnianie niejednokrotnie ustawiali swoje zegarki ręczne, zgodnie ze wskazówkami czasomierza znajdującego się na stacji.
Gmach bez większych zmian przetrwał do II wojny światowej. W trakcie okupacji niemieckiej, w ramach planu rozbudowy stacji w Gnieźnie, dworzec miał zostać przebudowany oraz być dwa i pół razy dłuższy. Plany te jednak nie doszły do skutku, a czego nie dokonano w trakcie wojny, zrobiono ponad dwadzieścia lat później…
W 1966 roku (skądinąd skandaliczną) decyzją Dyrekcji Okręgowej Kolei Państwowych, obiekt został rozebrany. Zdaniem władz, nie spełniał on wymogów dynamicznie rozwijającego się miasta, a jego niemiecka architektura musiała wyraźnie razić, skoro zdecydowano się na jego rozbiórkę. Do dziś żywa jest w mieście plotka, że klinkier z rozebranego dworca posłużył niejednemu aparatczykowi władzy do obudowania nim domu lub kominka. Co ciekawe, wykonanie nowego dworca, było niemalże identyczne jak w przypadku stacji w Ostrowie Wielkopolskim. Decyzja DOKP dotyczyła obu dworców i w obu przypadkach wykonano podobny projekt. Ostatecznie nowy dworzec w Gnieźnie został otwarty w 1967 roku.
Mało kto wie, że Gniezno przez wiele lat posiadało także drugi dworzec „główny”. Tym samym wracamy znów do początków kolei w naszym mieście, a dokładniej do 1873 roku, kiedy to w rok po wybudowaniu linii do Poznania i Inowrocławia, do Gniezna dotarł kolejny szlak – z Wrześni. Wchodził on w skład towarzystwa Kolei Oleśnicko – Gnieźnieńskiej, która pragnęła uzyskać tędy bezpośredni szlak ze Śląska do Gdańska. Ponieważ mowa była o prywatnych przedsięwzięciach, nie było możliwości połączenia nowej linii z istniejącym dworcem, a przedsiębiorcy zobowiązani byli do wybudowania swojego budynku obsługi podróżnych. Szlak od strony Wrześni wchodził takim samym kierunkiem, jak obecnie, jednak docierając bezpośrednio do stacji, był oddalony nieco od linii do Poznania i kończył się przy Dworcu Kolei Oleśnicko – Gnieźnieńskiej. Gdybyśmy mieli się orientować w dzisiejszym układzie zabudowy, obiekt ten znajdował się tuż obok wachlarza nr 1 gnieźnieńskiej Parowozowni, w miejscu, gdzie dziś stoi charakterystyczna wieża ciśnień. Wówczas w pobliżu nie było nic innego, prócz małego wachlarza na cztery parowozy.
Jak duży był ten dworzec? Była to raczej prowizoryczna budowla, prawdopodobnie piętrowa, ale mniejsza od gmachu Kolei Górnośląskiej. Do dworca prowadziła droga, odchodząca prostopadle od ul. Warszawskiej, a przed budynkiem znajdował się plac. Na tej stacji znajdował się tylko jeden peron, w końcu pociągi i tak jeździły stąd w jednym kierunku. Plany jednak przewidywały przedłużenie szlaku do Nakła, co nastąpiło w latach późniejszych. W kontekście samej stacji Gniezno, rozbudowa infrastruktury była konieczna, zwłaszcza w obliczu zwiększania się natężenia ruchu towarowego. Ponadto wszystkie linie kolejowe prywatnych przedsiębiorstw, poddane zostały nacjonalizacji, a te gnieźnieńskie trafiły do rządowej ewidencji w 1884 roku. Ostatecznie więc, rząd pruski przewidując konieczność rozbudowy stacji, zlikwidował Dworzec Kolei Oleśnicko – Gnieźnieńskiej pod koniec lat 80. XIX wieku i włączył linię z Wrześni w struktury dotychczasowego dworca Kolei Górnośląskiej.
Wracając do naszych czasów – dla wielu pamiętających poprzedni, stylowy budynek, wybudowanie nowego w 1967 roku zapewne nie przypadło do gustu. Niemniej, modernistyczny budynek mógł się podobać – przeszklona poczekalnia i hala kasowa, dająca dużo światła dziennego, było wówczas nowoczesnym rozwiązaniem. Sama elewacja gmachu była tynkowana. Dodatkowo część zachodnia otrzymała wykończenie nawierzchnią imitującą kamień, a fragment pomiędzy wejściem do budynku a poczekalnią, wyłożony był ozdobną (jak wówczas uważano) mozaiką. W prawej, górnej krawędzi dworca od strony placu, znajdował się niewielki zegar. Odtąd też, znakiem szczególnym dworca w Gnieźnie, była mapa Szlaku Piastowskiego, umiejscowiona na ścianie od strony peronów. Obecnie zniknęła ona pod nową elewacją budynku, który doczekał się kapitalnego remontu po ponad 45 latach.
Czy słusznie zrobiono nadając mu obecnie nowy wygląd? Tak naprawdę wystarczało powrócić do pierwotnej kolorystyki, odświeżyć wszystkie detale, a przy okazji zadbać o otoczenie gmachu, usuwając m.in. szpetny dworzec PKS. Postąpiono tak w przypadku dworca w Ostrowie Wielkopolskim, ale u nas zadecydowano o zmianach, wraz z elewacją nawiązującą do dawnego klinkieru. Może jest w tym pewna racja, w końcu pozostałe części stacji kolejowej, nie licząc kilku brzydkich baraków i gmachu poczty, to obiekty mające przynajmniej 70, a spora część także i ponad 100 lat – prawie wszystkie z elewacją z cegły. Być może jest w tym jakiś powrót do dawnej architektury. Szkoda tylko, że stało się to kosztem pasażerów, których to halę poczekalni i kasy po remoncie ściśnięto do niewielkich rozmiarów, już teraz niewystarczających dla oczekujących na pociąg…