W tym roku minie pięć lat, odkąd zarządca drogi zablokował wejścia na schody na wiadukcie. Sprawniejsi z nich korzystają, czego dowodem jest poniższa sytuacja.
O sprawie poinformował nas jeden z mieszkańców w minioną niedzielę. Jak wskazał, barierka blokująca zejście z wiaduktu na ul. św. Wawrzyńca było wygięta. W niedzielę już leżała na chodniku tak, jak widać to na zdjęciach. Powodem są osoby (przede wszystkim młode), które przeskakując przez nie skracają sobie drogę po zamkniętych schodach.
Jesienią minie pięć lat, odkąd na przełomie września i października 2018 roku schody, prowadzące z wiaduktu na ul. św. Wawrzyńca z jednej strony i na ul. Polną z drugiej, zostały zamknięte. Jak wówczas informował nas Wielkopolski Zarząd Dróg Wojewódzkich, któremu podlega obiekt, powodem był ich zły stan techniczny – ułożone nań kafelki pękały, a także pojawiły się odspojenia. Mając na uwadze remont samego wiaduktu, zdecydowano się zamknąć dla bezpieczeństwa schody, a głównemu remontowi poddać samą przeprawę nad torami. Oczekiwać by można było, że pojawi się cień szansy na naprawę zejść w późniejszym czasie, ale jak dotąd – półtora roku od ponownego otwarcia wiaduktu, nie widać na to szans.
Tymczasem niektórzy mieszkańcy ryzykują i przechodzą przez barierki i po schodach. Sama balustrada już w poniedziałek 5 czerwca została przyspawana z powrotem na swoim miejscu. Wytrzyma kolejne 5 lat?
W związku z dbałością o poziom komentarzy prowadzona jest ich moderacja. Wpisy mogące naruszać czyjeś dobra osobiste lub podstawowe zasady netykiety (np. pisanie WIELKIMI LITERAMI), nie będą publikowane. Wszelkie uwagi do redakcji należy kierować w formie mailowej. Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.
Śmieszne. Jaki jest koszt naprawy takich schodów, skoro wzd nie może tego wykonać?
Przecież Polska to gospodarczy cud na świecie.
Po co od razu ta ironią o gospodarczym cudzie na świecie? Jest w naszym mieście bajzel i trzeba to naprawić. I tyle w temacie.
Jeżeli te schody stanowiły zagrożenie, to należało je naprawić, wyremontować, a nie iść po łatwiżnie i zamknąć. Decyzję zapewne podjęli ludzie spoza Gniezna lub mający niewielki „staż” Gnieżnianina. A problem dotyczy ludzi, którzy mieszkają w pobliskich kamienicach od wielu lat dziedzicząc mieszkania z dziada-pradziada.