Przed Sądem Rejonowym w Gnieźnie toczyła się kolejna odsłona procesu w sprawie Violetty K., oskarżonej o znęcanie się nad córką. Byli sąsiedzi i osoba pomagająca rodzinie stwierdzili, że nic złego nie zauważyli. Jej siostra natomiast ma zupełnie odmienne zdanie o oskarżonej.
Sprawa dotyczy znęcania się nad 1,5-roczną dziewczynką, która po interwencji pracowników MOPS została z licznymi obrażeniami (w tym złamaniami) przewieziona do szpitala w lipcu 2024 roku. Proces przeciwko Violetcie K. toczy się już od kilku miesięcy, a oskarżona cały czas przebywa w areszcie. Jej mąż został już w tej sprawie skazany – poddał się dobrowolnie karze (zobacz więcej).
W trakcie kolejnej rozprawy, która odbyła się w miniony wtorek, zeznawało kilka osób wezwanych przed sąd. Większość z nich to osoby, które znały rodzinę K. jako sąsiadów. – Nie zauważyłam nic takiego, by dzieciom działa się krzywda – mówiła jedna z zeznających, która przez pewien czas mieszkała w sąsiedztwie. Przyznała jednak, że kiedy bywała u tej rodziny, to była świadkiem spożywania alkoholu przez Violettę K. – Zuzanna zawsze była na tym łóżku i sobie cichutko siedziała. Nie widziałam, by oskarżona stosowała przemoc fizyczną wobec któregokolwiek z dzieci – zapewniała. Dodała jednak, że w międzyczasie od innych osób dowiedziała się, że Violetta K. miała być już kiedyś karaną za znęcanie się nad dziećmi z innego związku.
Podobne zdanie miał mąż ww. zeznającej, który odwiedził małżeństwo K. tylko kilka razy: – Był porządek, dzieci zadbane, obiad zawsze zrobiła, skarżyła się na sąsiadkę, że próbowała ją namówić na alkohol. Opowiadała, że ma asystenta z opieki, który przychodzi co tydzień lub dwa. Jak byłem to dziecko najmłodsze raczkowało po łóżku, mówiłem żeby włożyła do łóżeczka, żeby nie spadło – mówił zapewniając, że nigdy nie widział alkoholu w tym mieszkaniu. Dodał też, że zna Violettę K. z Działdowa, gdzie mieszkała wcześniej i według jego wiedzy, to ona była ofiarą przemocy domowej.
Zupełnie inaczej mówiła siostra oskarżonej, która mimo przysługującego jej prawa do odmowy, zdecydowała się zeznawać. Jak przyznała, nie utrzymują ze sobą kontaktu, a o całej sprawie wie od matki. – Ja bym chciała, by za ten czyn, która zrobiła moja siostra, dostała najwyższą karę, jaka może być. Wiem, jak było z poprzednią trójką dzieci. Nie dbała, zaniedbywała dzieci – mówiła, przypominając o odebraniu i skazaniu Violetty K. w poprzednim procesie kilka lat temu. Kierując jeszcze poważniejsze zarzuty za czyny popełnione w młodości świadek przyznała: – Mama nie chciała, żebym zeznawała, bo wie, jaka jest prawda – mówiła. W trakcie tych wypowiedzi Violetta K. nie raz kiwała przecząco głową i wyraźnie się denerwowała jej wypowiedziami. Świadek jednak nie ukrywała, że nie chciała utrzymywać bliskiego kontaktu z rodziną, wskazując na różne powody.
Tego dnia zeznawała także jedna z mieszkanek Gniezna, która pomagała Violetcie K., kiedy ta chorowała i nie mogła zajmować się w pełni dziećmi – m.in. odprowadzała je do przedszkola. Jak przyznała: – Nie zauważyłam żadnych siniaków, zaczerwienień, a sama je ubierałam. Nie zauważyłam żadnych nieprawidłowych zachowań oskarżonej wobec dzieci. Dzieci nie obawiały się matki – mówiła. Zapewniła też, że nigdy nie widziała, by Violetta K. spożywała alkohol: – Była spokojną kobietą. żeby wszystkie kobiety były takie wobec swoich dzieci… – mówiła.
W trakcie obrońca oskarżonej złożył kolejny wniosek do rozpatrzenia przez sąd, a w sprawie do przesłuchania zostało jeszcze sporo świadków.
W związku z dbałością o poziom komentarzy prowadzona jest ich moderacja. Wpisy mogące naruszać czyjeś dobra osobiste lub podstawowe zasady netykiety (np. pisanie WIELKIMI LITERAMI), nie będą publikowane. Wszelkie uwagi do redakcji należy kierować w formie mailowej. Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.