W poniedziałkowe wczesne popołudnie przed budynkiem Urzędu Miejskiego pojawili się strajkujący z Jeremiasa. We wtorek rozpocznie się piąty tydzień strajku, a jego uczestnicy wciąż wypatrują negocjacji. Władze miasta zapewniają, że się one odbędą i to z udziałem radnych. Są jednak pewne opory przed formą przeprowadzenia rozmów, przynajmniej jeśli chodzi o jedną ze stron.
Przemarszem spod Jeremiasa, związkowcy dotarli dziś po godzinie 13 przed Urząd Miejski przy ul. Lecha, gdzie trąbkami i przemówieniami oraz okrzykami oznajmili swoje przybycie. Jak przekazali, postanowili przypomnieć o sobie i swoim problemie, bo w środę miną dwa tygodnie od deklaracji o negocjacjach.
Związkowców zaniepokoił upływający czas oraz informacje o próbie odsunięcia radnych od negocjacji. – Liczymy, że usłyszymy oficjalny głos prezydenta, ponieważ żadnego pisma nie dostaliśmy. Prezydent sam uznał, że podejmie się mediacji. Odpowiadałoby nam to, gdyby nie fakt, że ten sam prezydent zaproponował, że mediacje mogą się odbyć poza sporem zbiorowym, bez udziału przewodniczącego związku i komisji krajowej i z udziałem pracowników biurowych i kierowników. To jest linia, którą forsuje Littler. Ważne jest, w jakim momencie się to dzieje. Dzieje się to w momencie, kiedy firma znowu kolejny raz złamała prawo, zatrudniając wbrew ustawie o zatrudnianiu pracowników agencyjnych, tymczasowych, 30 pracowników agencyjnych zatrudniła na stanowiska pracowników strajkujących. Jest to złamanie prawa – stwierdził Bartosz Kurzyca z Inicjatywy Pracowniczej.
Prezydenta Michała Powałowskiego nie było w Urzędzie Miejskim w momencie, kiedy przybyli tam strajkujący. Udało się nam jednak z nim porozmawiać w powyższej sprawie i jak przekazał, nikt nie chce odsuwać radnych od rozmów, a negocjacje mają się odbyć. – W ubiegłym tygodniu spotkałem się z przedstawicielem zarówno strajkujących, jak i dyrektorem firmy Jeremias po to, by ustalić warunki brzegowe i możliwości przygotowania pod negocjacje przez zespół, który miałby się spotkać z trzema stronami, bo mamy tu też pracujących, którzy również są społecznością tej firmy. Chciałem usłyszeć, jakie są oczekiwania strajkujących i na tej podstawie rozmawiać z pracodawcą oraz jakie są możliwości w ramach tych postulatów negocjacji oraz co możemy przygotować wcześniej, aby były pewne rzeczy ustalone na wstępie – przekazał nam w rozmowie prezydent.
Po krótkich przemówieniach przed budynkiem Magistratu, Bartosz Kurzyca oraz Mariusz Piotrowski udali się do urzędu w celu uzyskania stanowiska w sprawie rozmów. Jak już wspomniano, prezydenta nie było (przebywał na spotkaniu z przedstawicielem ministerstwa w CK eSTeDe), a zastępcy przebywali na różnych delegacjach. Dlatego ww. spotkali się z sekretarzem Tomaszem Gadzińskim oraz dyrektorką Gabinetu Prezydenta Anną Dzionek. Rozmowa trwała ponad 40 minut.
Jak przekazał Bartosz Kurzyca, wyrażali oni swoje obawy dotyczące formuły przeprowadzania negocjacji, a więc bez obecnych przedstawicieli związkowców czyli wyżej wymienionych, a przy obecności delegatów od osób dalej pracujących, w tym administracji: – Pracodawca nazywa pracowników produkcyjnych „silne karki, słabe głowy” i on chce, żeby „silne karki, słabe głowy” usiadły przeciwko „silnym głowom i słabym karkom”, bo ci ludzie nigdy fizycznie nie pracowali. To nie jest dojście do porozumienia, ale dążenie do kapitulacji związku i strajkujących. Wyraziliśmy nasze obawy wobec tego, stwierdziliśmy, że muszą być dwie strony tj. związek i pracodawca, możemy się spotkać w osobnych pokojach, bo pracodawca personalnie traktuje ten spór, ale muszą dwie strony – powiedział. Mariusz Piotrowski dodał, że jeśli obecny dyrektor nie „daje rady”, to powinien zadzwonić po poprzedniego, by on z nimi porozmawiał, ponieważ przy poprzednim sporze zbiorowym udało się dojść do porozumienia w ciągu trzech spotkań.
Anna Dzionek po spotkaniu przyznała podobnie, jak włodarz miasta w przytoczonej wyżej rozmowie: – Intencje prezydenta są czyste i zależy mu, tak jak myślę większości mieszkańców miasta, aby konflikt i ten spór zbiorowy został zakończony, żeby te obie strony sporu się dogadały i doszły do porozumienia – przyznała. Jak dalej dodała, po spotkaniu z przedstawicielem związkowców oraz dyrekcji Jeremiasa, nie doszło do skutku jeszcze rozmowa z przedstawicielem pracowników, którzy nie podjęli się strajku: – Panowie przekazali swoje wątpliwości dotyczące tego, że pracownicy pracujący nie są stroną sportu. My te wątpliwości oczywiście przekażemy prezydentowi i zobaczymy co dalej, czy to trzecie spotkanie z pracującymi pracownikami rzeczywiście się odbędzie czy też kolejnym będzie to już spotkanie z grupą radnych i przedstawicielami sporu. Według uzyskanych informacji, spotkania mają się odbyć jeszcze w tym tygodniu.
W związku z dbałością o poziom komentarzy prowadzona jest ich moderacja. Wpisy mogące naruszać czyjeś dobra osobiste lub podstawowe zasady netykiety (np. pisanie WIELKIMI LITERAMI), nie będą publikowane. Wszelkie uwagi do redakcji należy kierować w formie mailowej. Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.