Odwaga, determinacja, ale także aktywność i chęć współdziałania na niwie duchowej i społecznej. Tymi cechami można opisać postać ks. Mateusza Zabłockiego – dziś mija 80. rocznica rozstrzelania kapłana, dokonana przez Niemców.
Wrzask przerażonych ludzi, ryk silników lotniczych i huk eksplozji bomb spadających na pociąg. Takie prawdopodobnie były ostatnie chwile życia kilkunastu osób, których śmierć spotkała 6 września 1939 roku na stacji w Gębarzewie oraz na dalszych odcinkach linii kolejowej. Co jednak dokładnie stało się na tym terenie w trakcie okupacji?
Od trzech dni przez miasto przetaczały się tabuny uchodźców z miejscowości położonych bliżej granicy z Niemcami. Zapełniali szosy, stając się łatwym celem dla wrogiego lotnictwa. Jednocześnie Gniezno opuściło już regularne wojsko i władze administracyjne.
Wschodzące słońce rozświetliło ogromny słup dymu unoszący się nad dogaszającym miastem. Tliły się drewniane elementy budynków, które kilka godzin wcześniej strawił pożar, jaki wybuchł wieczorem w dzielnicy żydowskiej. W ogniu stanęło w sumie 245 budynków, w tym 111 domów. Setki gnieźnian straciło swój dobytek i nie miało dokąd wracać. Przed nimi stanęło trudne wyzwanie – odbudowa miasta.
Był środek nocy 7 sierpnia 1907 roku. Zawiadowca stacji Gnesen wyjrzał z nastawni i spojrzał w kierunku wschodnim, skąd miał przyjechać rozkładowy pociąg pospieszny.
W tym roku polska Policja obchodzić będzie stulecie istnienia. Także gnieźnieńska jednostka przygotowuje się do obchodów, a jednym z nich będzie wystawa, opowiadająca o dziejach tej formacji na terenie Pierwszej Stolicy Polski.
To było jedno z tych zdarzeń, które na trwałe odcisnęło piętno na Grodzie Lecha i przyczyniło się do jego upadku, trwającego praktycznie przez kolejne dwa stulecia. Do tej pory Gniezno radziło sobie po wielu podobnych zdarzeniach. Po tym, co stało się w 1613 roku, rozpoczęła się seria kolejnych tragedii, które sprawiły iż miasto na długo straciło swoje znaczenie na mapie Polski.