|  Rafał Wichniewicz  |  Zostaw komentarz

Gniezno, 20 stycznia 1945 roku

Pospieszne pakowanie i ewakuacja trwała w zasadzie całą noc. Był mroźny, sobotni ranek 20 stycznia, kiedy do Gniezna dotarła informacja, że Rosjanie są już pod Poznaniem.

Niektóre jednostki sowieckie osiągnęły też rejon okolic Bydgoszczy. Oznaczało to iż Rosjanie chcą wziąć tę część Wielkopolski w kleszcze, zamykając drogę ucieczki. Część Niemców, zrezygnowała i postanowiła czekać swojego losu na miejscu. Trwała wciąż ewakuacja szpitali, które ulokowane były nie tylko przy ul. św. Jana i 3 Maja, ale także w placówkach szkolnych – m.in. dzisiejszym Gimnazjum nr 2 czy Zespole Szkół Ekonomiczno-Odzieżowych.

Panikę Niemców powodowały także nisko przelatujące samoloty przeciwnika, które wprawdzie nie atakowały niczego w mieście, jednak ich obecność była jedynie świadectwem nieuchronnego losu. Dopełniał tego widok uciekinierów, podążających drogami od strony Trzemeszna i Witkowa, a którzy kierowali się dalej na Kłecko i Poznań. Po dotarciu wieści o obecności Rosjan pod tym drugim miastem, wszyscy zaczęli się kierować na Wągrowiec i dalej w kierunku Piły. Dodatkowo grozę Niemców, którzy do niedawna byli „panami” na tej ziemi, dopełniały informacje powielane przez propagandę o krwiożerczości sowieckich żołnierzy. Przykładem była masakra dokonana w Nemmersdorfie w Prusach Wschodnich w październiku 1944 roku, gdzie żołnierze Armii Czerwonej dokonali rzezi mieszkańców. Po odbiciu wsi, Niemcy wykorzystali ten temat propagandowo, chcąc wzmocnić ducha obrony w narodzie, który miał bronić każdej piędzi ziemi. Skutek był jednak taki, że większość na wieść o tym, że „Iwan nadchodzi”, uciekała często porzucając dobytek.

Jeszcze w tę sobotę ulice Gniezna patrolowały regularne oddziały Wehrmachtu, a także oddziały Volkssturmu, które pilnowały magazynów z żywnością i przede wszystkim – swoich posterunków. Ulokowane one były w „punktach oporu”, czyli wybranych budynkach mieszkalnych oraz słabo zabezpieczonych zaporach przy drogach wjazdowych do miasta od południa i wschodu. W większości przymykano także oko na maruderów, którzy z rozbitych jednostek przemykali polami i lasami, by dostać się jak najdalej na zachód.

Umilkła też lokalna prasa niemiecka i przestały dźwięczeć megafony umieszczone na ulicach Gniezna. Brak informacji o sytuacji na froncie uzupełniali polscy kolejarze, którzy prowadząc lokomotywy z pociągami ewakuacyjnymi, informowali na stacji innych Polaków o postępach sowietów. Miasto powoli pustoszało na ulicach, a jedynymi dowodami niemieckiego panowania, poza skromnymi oddziałami wojska, były orły niemieckie, wciąż stojące na Rynku i przy Arbeistamcie (Urząd Pracy – dziś Szkoła Podstawowa nr 2). Wciąż powiewały też flagi ze swastykami, choć niektórzy po cichu w domach przygotowywali białe płótna z prześcieradeł. Obawiając się mimo wszystko walk, niektórzy gnieźnianie znosili też do piwnic zapasy żywności i koce – w razie gdyby okupant postanowił jednak dłużej bronić miasta. Wszystkim – cywilom niemieckim, którzy zdecydowali zaryzykować i zostać, a także polskim mieszkańcom Gniezna pozostało jedno: czekać. Kanonada dział dochodząca z daleka była coraz głośniejsza.

#Tagi

W związku z dbałością o poziom komentarzy prowadzona jest ich moderacja. Wpisy mogące naruszać czyjeś dobra osobiste lub podstawowe zasady netykiety (np. pisanie WIELKIMI LITERAMI), nie będą publikowane. Wszelkie uwagi do redakcji należy kierować w formie mailowej. Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments



© Gniezno24. All rights reserved. Powered by Libermedia.