Pod koniec czerwca br. rozpoczęły się prace przy przebudowie terenu u zbiegu ul. Konikowo i Pocztowej. Zgodnie z założeniami, do tej pory nieuporządkowany teren został zagospodarowany na parking, który służyć ma osobom dowożącym dzieci do tutejszej szkoły i przedszkola. Jego budowa stała się jednak okazją do sprawdzenia jednej z legend miejskich, jakie wciąż pokutują w świadomości niektórych gnieźnian.
O wielu takich legendach wspominaliśmy już przy okazji artykułu pt. Gnieźnieński „złoty pociąg”, gdzie omówiliśmy pogłoski o tunelach przechodzących pod miastem, czołgu zatopionym w Jeziorze Jelonek czy barakach na os. Grunwaldzkim, które miały być rzekomo pobudowane w kształt swastyki. Nie wymieniliśmy wówczas tylko jednej, raczej „mało rewelacyjnej” legendy miejskiej. Jest to opowieść, w której pojawia się depozyt, wojsko i trwa II wojna światowa. Są jednak pewne rozbieżności, przez co historia ta może tracić nieco na prawdziwości, ale podobno w każdej legendzie jest ziarenko prawdy. Jak więc było?
Według jednej z historii, w dniach tuż przed wejściem Niemców do Gniezna (co nastąpiło 11 września 1939 roku) na terenie wspomnianego skweru u zbiegu ul. Konikowo i Pocztowej, miano zakopać broń i amunicję. Jedni twierdzą iż zrobili to polscy obrońcy, a inni wskazywali na żołnierzy Wojska Polskiego, zanim ci ostatecznie wycofali się z miasta. Tych pierwszych wymienia również Tomasz Tomkowiak w publikacji „Tajemnice Gniezna”, choć jak dodaje, informacja ta nie jest sprawdzona. W innym przekazie chodzi o Niemców, którzy w trakcie wojny na terenie skweru mieli zakopać depozyt. Mówiło się o skrzyniach, jednak ich zawartość nie była znana.
ul. Konikowo na początku XX wieku. Widoczny jest wschodni blok koszar piechoty, zniszczony we wrześniu 1939 roku. Na zdjęciu brakuje dzisiejszego budynku gimnazjum, który został wybudowany w przededniu I wojny światowej. Skwer, na którym powstał parking, widoczny jest po lewej stronie, pośrodku. Brakuje jeszcze kamienic, wybudowanych tu w pierwszych latach XX wieku.
Sprawę budowy parkingu monitorowaliśmy od samego początku, jak tylko pojawiła się informacja o takich planach. Była to bowiem ostatnia okazja, by móc zweryfikować pewne informacje. Wszystko zaczęło się na przełomie czerwca i lipca – wraz ze zdejmowaniem warstw ziemi, teren był sprawdzany przez archeologa. Pojawili się również poszukiwacze z wykrywaczami metali, zrzeszeni w Stowarzyszeniu Wielkopolskiej Grupy Eksploracyjno-Historycznej „Gniazdo”. W porozumieniu z wykonawcą i samym inwestorem, teren był niemalże codziennie przeszukiwany pod kątem śladów, mogących wskazywać na znajdujące się w tym miejscu wkopy sprzed kilkudziesięciu lat. Działania w tym kierunku prowadzone na terenie budowy trwały kilka tygodni, wraz z postępem robót i możliwości rozszerzenia obszaru poszukiwań. Objęły jednak tylko ten teren, na którym miał pojawić się parking.
Ostateczny wynik poszukiwań był jednak negatywny. Na obszarze i głębokości, na której prowadzona była inwestycja, nie stwierdzono jakichkolwiek większych zasobów metali spoczywających pod ziemią. Poszukiwacze krótko oceniali teren jako… śmietnik. Pod ziemią spoczywało bowiem sporo gruzu oraz elementów metalowych nagromadzonych z różnych lat. Z rozmów z mieszkańcami wynikało, że dawniej znajdował się tu dół, który został zasypany dawno lat temu (stąd ta legenda?). Wskazywali jednak, że wspomnianego depozytu powinno się szukać gdzieś indziej, choć nadal w pobliżu parkingu.
Mimo wszystko, poszukiwania pozwoliły odkryć małą historię tego miejsca. Wśród znalezisk było sporo polskich monet z okresu przedwojennego, a także niemieckie znakowane orłem ze swastyką. Pojawiały się także przedmioty, których przeznaczenia nie udało się dotąd wyjaśnić – trybik z nieznanego mechanizmu czy metalowe, okrągłe pudełko. Wśród ciekawostek wydobytych na powierzchnię znalazła się… przypinka węgierskiej młodzieżówki Ligii Komunistycznej KISZ. Skąd wzięła się w tym miejscu? Dziś trudno powiedzieć. Podobnie nie wiadomo kiedy wyprodukowany został żołnierzyk, którego fragment również znaleziono w trakcie przeszukiwań, ani do kogo należał pruski żeton do gry. Przy tym ostatnim na jednej stronie znajdował się napis „Spiel Marke”, a po drugiej symbolika „Stecken Reiter”, a więc jeźdźca na koniu zrobionym z tyczki. Czyżby to był jeden z wielu śladów sąsiadującego z tym terenem wojska? Wykopano też łuski, szklaną lufkę papierosową, buteleczkę prawdopodobnie do przechowywania cynku, a także bardziej współczesne odpady – plastikową butelkę płynu do naczyń z lat 60. czy tubkę od pasty do mycia rąk z lat 70. Takie rzeczy zostawimy po sobie potomnym, dołączając do naszych poprzedników…
Ostatnim ciekawym i przy tym gnieźnieńskim akcentem, był fragment talerzyka z Hotelu Du Nord, który znajdował się u zbiegu ul. Dąbrówki i Mieszka I (piętrowy narożnik, w okresie PRL mieścił restaurację „Dąbrówka”). Właścicielem obiektu, który powstał w połowie XIX wieku i istniał tu do początku XX wieku, był Carl Fiebig. Później po I wojnie światowej trafił w polskie ręce i przez kilka lat funkcjonował jako Hotel Polonia.
Budynek Hotelu Du Nord (pierwszy z prawej) na malunku F. Pazelta z 1861 roku.
Jak już wspomniano, przy ul. Konikowo ostatecznie nic znaleziono, jednak wspomnienie o możliwej innej lokalizacji ukrycia depozytu oznacza, iż nie należy od razu skreślać tej legendy z listy. Dostęp do wskazanego miejsca jest jednak dość utrudniony i prawdopodobnie jeszcze długo nie uda się potwierdzić, czy na przełomie lat 30. i 40. w tym rejonie faktycznie coś ukryto.