Miały być dewizy za węgiel, a skończyło się na półmetku. Mowa o inwestycji, która roboczo była nazywana „magistralą gnieźnieńską” i miała napisać nowy rozdział historii kolejnictwa w regionie. Jej los był podobny do wielu innych projektów, które realizowano w ostatnim okresie PRL-u.
Dwieście lat temu rozpoczęła w Gnieźnie działalność produkcyjna rodzina Knaacków. Jej wyroby znajdowały się niegdyś w domach wielu mieszkańców naszego miasta, zapewniając ciepło i nierzadko dodając estetyki pokojom i salonom.
Wiadomo kto go namalował, na czyje zlecenie i gdzie najpewniej wisiał. Nie wiadomo za to, jaki był jego dalszy los. O tym, że on istniał, wiemy dzięki pamiątce rodzinnej należącej do pana Ryszarda Majewskiego.
Czy to stąd wzięły się legendy o korytarzach pod miastem? Być może między innymi z tego powodu. Prawdopodobnie to ceglane przejście, istniejące w śródmieściu, jest nieco starsze od schronów znajdujących się pod gnieźnieńskim Rynkiem.
Mokotów, Żoliborz, Stare Miasto, Śródmieście, Kampinos, Powiśle – to tylko część frontów, na których walczyli powstańcy urodzeni w Grodzie Lecha lub z nim związani.
To jedyna w swoim rodzaju zachowana, a właściwe odzyskana przestrzeń mieszkalna w kamienicy w centrum Gniezna. Takie lokale zajmowali kiedyś zamożniejsi mieszkańcy naszego miasta.
To był ułamek sekundy, który zadecydował o losie młodych ludzi. Złapane pobocze, uderzenie w barierki i wypadnięcie z drogi w dół wąwozu. Dziś mija 40 lat od tragicznego wypadku koło Mielna niedaleko Gniezna, w którym zginęło kilka osób, a kilkadziesiąt zostało rannych.
Był taki czas, kiedy służba w wojsku była okazją do opuszczenia rodzinnych stron i poznania świata. Był też taki okres, kiedy zdobyta w ten sposób wiedza przydawała się na polach walki różnych frontów II wojny światowej. Był też i taki moment w historii, kiedy takie dokonania, choćby bardzo odważne, stawały się problemem w życiu codziennym. Takim życiorysem mógłby się pochwalić syn ziemi gnieźnieńskiej Wojciech Woźnicki – jeden z uczestników walk o Monte Cassino. Pamięć o swoim dziadku pielęgnuje pan Marek Garjaciak, który postanowił nam o nim opowiedzieć.