|  Rafał Wichniewicz  |  Zostaw komentarz

Taniec śmierci nad Wenecją

Młoda tancerka, odrzucone uczucia i brak wsparcia w miłosnej rozpaczy – tak w skrócie można opisać dramat, jaki miał miejsce na przełomie lipca i sierpnia 1932 roku nad Jeziorem Jelonek.

Był poniedziałkowy, wczesny ranek 1 sierpnia, kiedy to jeden z mieszkańców pobliskich domów przy ul. Poznańskiej, udał się nad brzeg akwenu. Posesja dochodziła aż do samej wody, także można było swobodnie i bez przeszkód dojrzeć z niej całe jezioro. Uwagę skupiło jednak coś nienaturalnego kształtu, unoszącego się tuż przy samym brzegu. Już po chwili było jasne, że były to zwłoki młodej kobiety. Na miejsce natychmiast została wezwana policja, która po przybyciu wyciągnęła ciało na brzeg. Okazało się, że denatką ubraną w strój wieczorowy, była młoda tancerka Maria Tolińska.

List w łódce

1 czerwca tego samego roku do Gniezna przyjechał Jan Pilawa-Czesławski. Znany „humorysta”, można powiedzieć dzisiejszym językiem – kabareciarz, przywiózł ze sobą swój zespół oraz program artystyczny, którym zamierzał na zlecenie właściciela „Wenecji” Stanisława Berchieta bawić gości lokalu. W tym czasie restauracja, w której była także sala widowiskowa oraz wypożyczalnia łódek, stanowiła jeden z najatrakcyjniejszych punktów rozrywkowych w przedwojennym Gnieźnie. To właśnie od nazwy tej restauracji, jezioro aż po dziś jest przez gnieźnian określane „Wenecją” (tudzież „Weneją”).

Wśród grupy artystów, którzy przybyli z Pilawą-Czesławskim, była Maria Tolińska, występująca także pod pseudonimem Maryli Mirskiej. Była 18-letnią tancerką akrobatyczną, która swoim wyjątkowym talentem postanowiła zarobić na utrzymanie. Dziewczyna na tyle przypadła do gustu właścicielowi lokalu oraz gościom, że ten uzgodnił iż pozostanie ona nieco dłużej w Gnieźnie, aniżeli sam zespół – przynajmniej do końca lipca. Tak też się stało, choć nie wiedzieć czemu, praktycznie w przededniu swojego wyjazdu dziewczyna zniknęła.

Zaczęto jej szukać w sobotę 30 lipca. Zaniepokojenie wywołał fakt, że dzień wcześniej, a więc w piątkowy wieczór, wyszła ze swojego pokoju i do niego nie wróciła. To, że go opuściła, wcale nie wzbudziło uwagi dwóch współlokatorek, które wkrótce po tym zasnęły. Marii jednak nie było rano w pokoju, a także nie pojawiła się aż do pory obiadowej. Wczesnym popołudniem, jeden z pracowników „Wenecji” znalazł list, porzucony w łódce przypiętej do brzegu. Jak można było stwierdzić, był pisany ręką zaginionej, a w jego treści żegnała się ona ze światem. Dopiero to spowodowało, że zaczęto na gwałt przeszukiwać całą okolicę i przepytywano wszystkie osoby, które mogły coś wiedzieć. W toku tych rozmów stwierdzono, że w ostatnich dniach Maria rozdawała gościom lokalu i znajomym kartki ze swoją podobizną i dopiskiem „śp.” obok nazwiska. Nie trafiono na żaden jej ślad aż do tragicznego poniedziałku…

Nad ciemną mogiłą

Po wyłowieniu, zwłoki denatki przewieziono do szpitala miejskiego. Wdrożono śledztwo, które zostało bardzo szybko zakończone – sędzia stwierdził iż na podstawie posiadanych informacji, Maria Tolińska bezapelacyjnie popełniła samobójstwo. W mieście jednak już krążyła informacja, jakoby ciało młodej dziewczyny było ubrane w buty, a na łodzi znaleźć miano także drugie damskie pantofle. Tymczasem przed opuszczeniem swojego pokoju, Maria zostawiła swoje buty pod łóżkiem, więc pogłoski uznano za zwykłą plotkę.

O śmierci młodej dziewczyny, za pośrednictwem Jana Pilawy-Czesławskiego poinformowano jej matkę mieszkającą w Toruniu. Kobieta przybyła natychmiast do Gniezna, gdzie jej córka miała zostać pochowana już w środę. Początkowo na miejsce spoczynku wybrano cmentarz św. Krzyża, ale ostatecznie władze duchowne zadecydowały o zorganizowaniu pogrzebu na cmentarzu przy ul. Witkowskiej.

3 sierpnia w godzinach popołudniowych, ozdobiona licznymi wieńcami trumna z ciałem młodej dziewczyny wyjechała karawanem ze szpitala przy ul. 3 Maja. Tuż za nią szła matka Marii w towarzystwie najbliższych zmarłej koleżanek z „Wenecji”, a także cały personel lokalu (Stanisław Berchiet opłacił pogrzeb z własnych środków) oraz, jak twierdzą ówczesne źródła, około 3 tysiące mieszkańców Gniezna. W swojej ostatniej woli Maria dziękowała orkiestrze restauracji za muzykę i prosiła o odegranie przez nią pieśni „Nad ciemną mogiłą”, która to została wykonana wraz z marszem żałobnym przy bramie wejściowej na cmentarz. Mimo padającego ulewnego deszczu, pod samą nekropolię dotarło kilkuset gnieźnian.

Pogrzebana miłość

Być może współczesnemu odbiorcy taka historia wyda się prozą życia. Na co dzień informacje o podobnych dramatycznych zdarzeniach docierają do nas z każdej strony. Tymczasem wiadomość o śmierci tak młodej osoby w tak tragiczny sposób w przedwojennym Gnieźnie wywoływała poruszenie społeczne. Dowodem jest fakt iż w pogrzebie uczestniczyło tak wielu mieszkańców, a przecież zmarła nie była związana z naszym miastem. Być może i powody śmierci miały tu jakieś znaczenie…

W okresie przedwojennym w zasadzie nie istniała instytucja ochrony prywatności, zwłaszcza w przypadku zdarzeń, które zyskały „rangę” publiczną. Tak było i w przypadku dramatycznego końca życia młodej Marii. Prasa, nie tylko gnieźnieńska, spekulowała, cóż mogło być przyczyną targnięcia się na życie. Wśród nich wymieniano m.in. „zawiedzione nadzieje na tle aspiracyj zawodowych”, jednakże dziennik Lech. Gazeta Gnieźnieńska dość krótko opisał domniemaną przyczynę: – Co denatkę popchnęło do tego rozpaczliwego czynu dokładnie nie wiadomo, wskazują jednak na pozostawiony przez denatkę list, utrzymany w tonie marzycielskim i zawód miłosny jaki ją spotkał rzekomo ze strony jednego z orkiestrantów. Jeśli opis ten jest prawdą, to czy ów muzyk grał zmarłej na jej pogrzebie, tuż przy bramie cmentarnej? Tego już się nigdy nie dowiemy…


Artykuł po raz pierwszy opublikowany 17 sierpnia 2016 r.


Tę i więcej innych historii poznasz w najnowszej, pierwszej kryminalnej książce o Grodzie Lecha pt. „Mroczne Gniezno”.

Morderstwa z miłości, skandale obyczajowe, oszuści matrymonialni, kwitnąca prostytucja, zboczeńcy i wiele innych wynaturzeń życia społecznego. Kryminalna książka historyczna o Gnieźnie, zawierająca najbardziej pikantne wydarzenia z życia mieszkańców Grodu Lecha, już trafiła do sprzedaży!

„Mroczne Gniezno” to zbiór historii, które napisało samo życie – oto żona strzela do swojego męża, parobek zabija gospodarza chcącego posiąść jego żonę, młody chłopak oszukuje liczne kobiety w kilku miastach obietnicą ożenku, a na domiar złego jakaś „córa Koryntu” okrada swoich klientów. Takie właśnie było Gniezno okresu międzywojennego, które ładnie wygląda tylko na zdjęciach, ale rzeczywistość – jak można się przekonać – była o wiele bardziej prozaiczna.

#Tagi

W związku z dbałością o poziom komentarzy prowadzona jest ich moderacja. Wpisy mogące naruszać czyjeś dobra osobiste lub podstawowe zasady netykiety (np. pisanie WIELKIMI LITERAMI), nie będą publikowane. Wszelkie uwagi do redakcji należy kierować w formie mailowej. Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments



© Gniezno24. All rights reserved. Powered by Libermedia.